Czarna okładka, dopasowane graficznie wnętrze i sześć liter krzyczących z okładki, układających się w słowo „Strach”, zapowiadają, że podczas lektury powieści Jozefa Kariki będziemy się bać. I tak właśnie jest!
Życie Jożo Karskiego się rozsypało: stracił pracę i rozstał się z dziewczyną. Wraca więc w rodzinne strony, do Rużomberka. Mężczyzna cierpi i niechętnie wyściubia nos za drzwi pustego mieszkania – trwa bowiem bardzo mroźna zima. Razem z bohaterem gapimy się więc przez okno na górski krajobraz i próbujemy nie poddać się okrutnym wspomnieniom o innej zimie, sprzed dwudziestu siedmiu lat. Tyle tylko, że coraz trudniej je odgonić, bo w sąsiedztwie zaczynają znikać dzieci…
Pierwsze słowa, które nasunęły mi się po lekturze „Strachu” Jozefa Kariki, brzmiały: rany, jaki to ma klimat! Choć teoretycznie w powieści nie dzieje się zbyt wiele (na pewno nie jest to książka dla miłośników wartkiej akcji), opowieść o Karskim wciąga od pierwszych stron. Pierwszoosobowa narracja wrzuca czytelnika w świat bohatera i pozwala wręcz boleśnie poczuć jego emocje. A tą wychodzącą na plan pierwszy w świecie Joża jest strach. Strach tak silny, że nie zostawia miejsca na jakiekolwiek inne uczucia. Ba, w pewnym momencie to już nawet nie jest strach, to czyste przerażenie. Żeby się od niego uwolnić, czytamy coraz szybciej i szybciej. I coraz mocniej wpadamy w świat wykreowany przez Karikę, świat, w którym przerażenie niebezpiecznie zbliża bohatera i czytelnika do granicy, za którą pozostaje tylko obłęd… Niczym w opowieściach grozy. Tyle że Karice bliżej do Edgara Allana Poe, który w swoich opowiadaniach bardzo często krążył wokół tematu śmierci i stawiał bardziej na opisy wewnętrznych przeżyć bohaterów, niż do Stephena Kinga (choć i z nim można znaleźć wspólne elementy).
Właśnie. Wydawca nazywa tę powieść „mistycznym thrillerem”, a według mnie zdecydowanie bliżej jej do horroru. Po pierwsze: klimat grozy narasta ze strony na stronę. Pojawiają się tu też typowe dla tego gatunku motywy i chwyty. Nie zdradzę jakie, by nie pozbawiać nikogo zaskoczeń, warto jednak wspomnieć, że prawdę o wydarzeniach sprzed niemal trzech dekad, wydarzeniach, które na zawsze ukształtowały życie głównego bohatera i nie pozwoliły mu tak naprawdę uciec z Rużomberka (choć bardzo tego chciał), poznajemy stopniowo. I każdy kolejny odsłaniany element tej układanki straszy. Karika nie stroni przez scenami, które swoim okrucieństwem i bezpośredniością kojarzą się z gore. A z drugiej strony mamy kontrastujące z nimi tło: urokliwe miasteczko u podnóża gór, otoczone pięknymi widokami, i zimę, ale nie taka sielankową, z oszronionymi drzewami i dziećmi szalejącymi na sankach. Tu z szaroburego nieba nieustannie spada śnieg, mróz nie pozwala myśleć, a kontury świata powoli znikają pod białym puchem. Atmosfera jest więc z niczym z koszmarnego snu. Ten kontrast między onirycznym światem przedstawionym, wprowadzającym nastrój niesamowitości, i bardzo realistycznymi scenami gore, jeszcze mocniej podkreśla grozę powieści.
Słowacka literatura nie jest w Polsce szczególnie popularna. „Strach”pokazuje, że niesłusznie. Chciałabym jeszcze kiedyś się tak pobać, dlatego mam nadzieję, że to nie ostatnia przetłumaczona na język polski powieść Jozefa Kariki. Jeden z najpopularniejszych słowackich pisarzy z pewnością zasługuje także na popularność w Polsce.
Legenda, mistyfikacja czy przerażająca rzeczywistość?
07 stycznia 2019
Jozef Karika to jeden z najpopularniejszych słowackich pisarzy. Thriller „Strach” jest jego pierwszą publikowaną w Polsce powieścią - ukazała się pod naszym patronatem.
27 listopada 2017