Noc, Bernard Minier: recenzja

Martin Servaz po raz czwarty

Niedawno ukazała się czwarta część serii autorstwa Bernarda Miniera o francuskim komendancie policji Martinie Servazie. Autor kazał swoim czytelnikom czekać na kolejną odsłonę zmagań tego tuluskiego stróża prawa dość długo, ale – jak to z panem Minierem bywa – czekanie się opłaciło, a on sam po raz kolejny pokazał, że inni śmiało mogą uczyć się od niego sztuki pisania kryminałów.

Inspektor norweskiej policji Kirsten Nigaard prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa młodej kobiety. Policjantka została wciągnięta w sprawę, gdyż morderca pozostawił przy ciele ofiary jej nazwisko, tak jakby chciał, aby to właśnie Kirsten podążyła jego tropem. A trop ten prowadzi na platformę wiertniczą. Tam z kolei w kabinie współpracownika zamordowanej kobiety, nieobecnego w pracy mężczyzny, policja znajduje zdjęcia Martina Servaza oraz chłopca imieniem Gustav (jak wskazuje podpis na odwrocie fotografii). Tak jak Gustav Mahler – ulubiony klasyczny muzyk Martina, ale i Juliana Hirtmanna, mordercy, którego policjant poszukuje od lat.

Choć każda z części tej serii to nowa zagadka kryminalna, jedno je łączy: nieustanne zmagania Servaza z Hirtmannem. Hirtmann jest bądź  tylko cieniem, bądź jednym z głównych bohaterów, ale wciąż pojawia się w mniej lub bardziej realnych koszmarach Servaza. Starcie tych dwóch mężczyzn nasuwało mi wciąż skojarzenia z innym bardzo znanym duetem: Hannibalem Lecterem i Willem Grahamem z powieści Thomasa Harrisa. W drodze walki, mimo antagonizmów, między tymi bohaterami wytworzyła się osobliwa więź. Wiele ich różni, chociażby trwanie po dwóch stronach barykady – dobra i zła. Ale i wiele łączy. W „Nocy” okazuje się, że dużo więcej niż miłość do muzyki Mahlera…

To, co najbardziej ujmuje mnie w kryminałach Miniera, to operowanie znakami sztuki. Gustav Mahler i jego muzyka, określana przez znawców jako dramatyczna, pełna symboliki, ekspresyjna i metafizyczna, przekłada się na każdą z opowieści autora.  Ale znaczącą rolę odgrywa tu nie tylko wszechobecna muzyka tego neoromantycznego kompozytora i dyrygenta, wybrzmiewająca niemalże z każdej strony książki, lecz także liczne nawiązania do literatury i innych dziedzin sztuki. Intertekstualne i intersemiotyczne nawiązania Miniera w połączeniu z dopracowanym językiem i misterną intrygą kryminalną tworzą, jak pozwolę sobie stwierdzić, kryminał inteligentny.

Bez namysłu stwierdzam, że Minier znajduje się w mojej ścisłej czołówce ulubionych „kryminalistów”. Odkąd kilka lat temu przeczytałam znakomity „Bielszy odcień śmierci”, czekam na każdą powieść sygnowaną nazwiskiem tego francuskiego pisarza. I tym razem też się nie zawiodłam. Obok zagadki kryminalnej mogłam śledzić potyczki dwóch mężczyzn, tak różnych, a zmuszonych w pewnym momencie tej historii zagrać do wspólnej bramki.

Nieprzyjazna, dzika przyroda mroźnych Pirenejów, symboliczne, niemal mistyczne dźwięki Mahlera w tle, dwa skrajne bieguny: dobro i zło i ich styczna, wymuszona przez los – to wszystko serwuje swoim czytelnikom Bernard Minier w swojej najnowszej powieści. Ta historia jest jak tytułowa noc – mroczna i niespokojna, nie widać też szans na poranną zorzę.  Francuski pisarz odsłania bowiem przed nami ważną prawdę: mimo niebezpieczeństw, czyhających na człowieka z różnych stron, wciąż największym zagrożeniem jest dla niego drugi człowiek.

Anna Mazur


Noc
Bernard Minier
Przekład: Monika Szewc-Osiecka
Dom Wydawniczy Rebis
Poznań 2018


RECENZJE INNYCH POWIEŚCI MINIERA:

Image Image