Bezsenność, Christopher Nolan

Autor: [press]
Data publikacji: 16 czerwca 2008

Bezsenność

Autor: Christopher Nolan

Mamy już jasność w temacie? Nie ma to jak Anglik realizujący w Stanach remake filmu norweskiego – czyżby tak brzmiała w telegraficznym skrócie recepta na przewyborny film, w dodatku kryminalny? A i owszem – ale pod warunkiem, że reżyserem jest twórca wcześniejszego, kongenialnego Memento, w ekipie mamy Ala Pacino i Hillary Swank (a nawet – cud, Panie! – niezłego Robina Williamsa), zaś scenariusz skandynawskiego pierwowzoru ma wszelkie cechy tworu bezbłędnego. Ba, z takim zestawem wejściowym nawet w Polszcze dałoby się nakręcić coś oglądalnego.

Christopher Nolan już w swoim drugim, acz pierwszym głośnym filmie, czyli Memento – udowodnił bezdyskusyjnie wszem i wobec, że potrafi doskonale połączyć ze sobą trzy niekoniecznie łatwe do zmieszania ingrediencje. Są to: karkołomna intryga kryminalna (oparta na pytaniu "kto zabił?" - lecz sposób odpowiedzi na to pytanie nieoczekiwanie powoduje jego unieważnienie), tzw. dylemat moralny (który w rękach spółki PKP [Piesiewicz-Kieślowski-Preisner] zamieniłby się w zakalca nie do przetrawienia dla przeciętnej taśmy celuloidowej) oraz intrygujące eksperymenty narracyjne (nie od razu mętnie awangardowe, lecz mające na celu maksymalne skupienie uwagi widzów na tym, co się ogląda). W Memento posunął się do pewnego komercyjnie akceptowalnego ekstremum – pokazał fabułę w sposób jednocześnie inwersyjny i spójny, co jest niełatwe. W remake’u norweskiego filmu Insomnia Erika Skjoldbjærga (1997) posłużył się Nolan szkieletem pierwotnej fabuły i podobnym klimatem – jego dzieło w pełni jednak zasługuje na miano filmu samodzielnego, bez zarzutu pasożytowania na cudzym ciele tekstowym czy innego krwiopijstwa pomysłów.
 
Punkt wyjścia Bezsenności zda się stosunkowo prosty: do małego miasteczka na Alasce przybywają dwaj śledczy ze słonecznego Los Angeles, aby rozwikłać zagadkę zabójstwa nastolatki. Hmm, dlaczego jednak aż z tak daleka i dlaczego akurat oni? Początkowo wydaje się, że małomiasteczkowi Holmesowie po prostu nie dają sobie rady – może przyzwyczajeni do drobnych występków oddają walkowerem odkrywanie sprawcy tak odrażającej zbrodni? Rychło jednak okazuje się, że obaj Kalifornijczycy mają coś za uszami: wydział wewnętrzny z L.A. prowadzi przeciw nim dochodzenie, a na Alasce są na krótkiej banicji – aby po prostu nie przeszkadzać w audycie. Wydaje się także, że słynny policjant Will Dormer naprawdę przeskrobał coś poważnego i ma racjonalne podstawy do obaw, zaś jego partner Hap zdecyduje się po powrocie zeznawać - głównie na niekorzyść Dormera, aby ocalić swoją głowę. Oto ów zaczyn dylematu moralnego filmu, który zaczyna puchnąć ze sceny na scenę – aż do zupełnie nieoczekiwanej sytuacji...

Od tego momentu poszukiwanie sprawcy zabójstwa schodzi na drugi plan, czyli zostaje po prostu zawieszone wskutek jego odnalezienia – tym bardziej, że z powodu fenomenalnie skonstruowanej intrygi Dormer zostanie zmuszony do stania się cichym wspólnikiem mordercy. Rzecz dla widza fascynująca i perwersyjnie przyjemna – w połowie filmu zagadka zostaje rozwiązana, policjant paraduje z mordercą na wyciągnięcie ręki i skucie kajdankami, zaś emocje i napięcie rosną! Doskonałe zespolenie wątku kryminalnego ("kto zabił?") z dylematem moralnym ("co, kurna, zrobić w tak idiotycznej sytuacji, żeby było OK?") w takim natężeniu zdarza się niezwykle rzadko. Zwykle film z niższej półki zaczyna od tej chwili kuleć fabularnie i zdychać jako generator emocji, a jego miejsce zaczyna zajmować prze-arcy-moralne widowisko z szamoczącym się do upadłego bohaterem-snujem, znanym głównie z kina polskiego. U Nolana nic takiego się nie zdarza: kwestie moralne rozważa się, używając języka przedniego kina sensacji (przy okazji ukazując jego perfekcję i możliwości przekazu prawd najtrudniejszych), zaś intryga kryminalna siłą rozpędu ukazuje swoje moralne wtórne dno, immanentną wieloznaczność i przykrą dla przyślepawej Temidy nierozstrzygalność.

Atutem fundamentalnym Bezsenności jest nie tylko absolutna perfekcja warsztatowa – ta akurat wartość wydaje się czymś oczywistym i koniecznym w większości filmów tego gatunku realizowanych w krajach cywilizacji śmierci. Bezcenne wydaje się tutaj przybliżanie nie tylko atmosfery śledztwa w warunkach niesprzyjających, lecz także stanu psychologicznego bohatera – czemu służy wstrząsająca kreacja Ala Pacino. Wiadomo zresztą, że dla tegoż aktora tego typu rola to rodzaj małego piwa przed śniadaniem – wydaje się doń wymarzony ze swoją wymęczoną twarzą, neurastenicznym sposobem bycia i wisielczą desperacją wypisaną w całej jego psychosylwetce upadłego wielkiego gliny, który nieco przesadził z praworządnością w złym świecie. Bohater cierpi zresztą na tytułową przypadłość, co oddają nie tylko dosłowne sceny wiercenia się w pościeli i bezradnego zerkania na cyferblat zegarka, lecz także majestatyczne obrazy posępnej i nieprzejednanej natury. Oto bowiem na Alasce mamy akurat i na złość niekończący się, bezsenny dzień polarny i wszędobylską, choć bezsłonecznie jałową jasność – która metaforycznie oddaje stan umysłu i sumienia Dormera. Płodny jest ten pomysł odwrócenia stereotypowych i ogranych do cna skojarzeń i znaków: zwykle zakamarki duszy splugawionej kojarzą się z mrokiem –  Nolan zaś wiąże je z oślepiającą jasnością, która nie daje zamknąć oczu nawet na chwilę. Nie tylko zresztą nieszczęsnego i skołowanego Dormera, lecz także każdego widza tego wielkiego filmu autorstwa jednego z najznamienitszych reżyserów ostatnich lat.

Który – co udowodnił wkrótce potem – potrafi poradzić sobie także z upupiającą większość twórców postacią niejakiego Batmana, człowieka gothamowskiej wiecznej nocy.

BEZSENNOŚĆ / INSOMNIA
reżyseria: Christopher Nolan
scenariusz: Hillary Seitz (według scenariusza Nikolaja Frobeniusa i Erika Skjoldbjærga)
zdjęcia: Wally Pfister
muzyka: David Julyan
w rolach głównych: Al Pacino, Hillary Swank, Robin Williams, Martin Donovan

Stany Zjednoczone 2002
118’

Udostępnij

Sprawdź, gdzie kupić "Bezsenność" Christopher Nolan