Archiwum Soni, Ireneusz Twardowski

Autor: [press]
Data publikacji: 03 lipca 2008

Archiwum Soni

Autor: Ireneusz Twardowski

Adam jest popularnym dziennikarzem śledczym, mającym niezwykły instynkt rozwiązywania zagadek kryminalnych. Sława i życie gwiazdora zaczynają go jednak nużyć, w dodatku dowiaduje się, że ma raka i możliwe, że zostało mu niewiele miesięcy życia. Adam poddaje się leczeniu i wycofuje z zawodu. Wtedy poznaje Sonię. Nie kocha jej, mimo to związek trwa ponad dwa lata. I nagle Sonia zostaje zamordowana. Adam wraca do gry, aby odnaleźć sprawcę. Okazuje się, że zabójstwo Sonii ma coś wspólnego ze śledztwem prowadzonym przez Adama kilka lat wcześniej. Dziennikarz zaplątuje się coraz bardziej. Ma jednak wielu sprzymierzeńców, policjanta - dawnego kolegę i liczne kobiety zawsze chętne do pomocy.

Niech się schowa James Bond ze swoim legendarnym wabikiem na kobiety i Bruce Willis w słynnym, wysłużonym podkoszulku a także męski i atrakcyjny Brudny Harry i wielu innych z Harrym Potterem włącznie. Jet Li ze swoim kung-fu mógłby naszemu bohaterowi służyć co najwyżej za worek treningowy. Adam jest bowiem bardziej supermanem niż człowiekiem. Jest praktycznie niezniszczalny i gładko wychodzi z największych opresji. Bandyci nie mają przy nim żadnych szans a kobiety od razu miękną. Zakochują się w nim, oddają się mu (oddają mu nawet swoje pieniądze) i bardziej chcą go chronić, niż być chronione. Trudno odgadnąć dlaczego, gdyż sprawia on wrażenie zarozumiałego bubka, zakochanego w swoim umięśnionym brzuchu, o którym z lubością i fałszywą skromnością mówi, że można by zrobić na nim niejedno pranie niczym na dawnej tarce. Pomimo pięćdziesiątki na karku Adam jest bowiem sprawny jak młody byczek. Możliwe, że oczarowuje i rozbraja niewiasty również swoją nieustanną erekcją, o której autor co rusz wspomina. A to dopiero początek licznych mocy, którymi dysponuje Adam. Ma w swoim repertuarze również umiejętność obłaskawiania ciężko harujących gliniarzy w krawatach z Biedronki. Jakoś tak się dzieje, że bohater zabija absurdalne ilości osób, nokautuje przy policjantach oficera WSI, jednak spotyka go za to głównie przyjazne klepanie po ramieniu odzianym w szykowną marynarkę i gorliwa chęć współpracy ze strony mundurowych. Nikt go nie zatrzymuje, nikt mu nie robi problemów.

Gdyby Adam miał do siebie większy dystans, może by się dało polubić to jego zadufanie. Przecież pocieszny pyszałek, Hercules Poirot budzi sympatię. Adam traktuje siebie jednak niezmiernie poważnie, przez co o wiele lepiej czyta się o jego antagonistach niż o nim samym.

Wszystkiego tu za dużo. Kobiet, wybuchów, różnej maści sprzymierzeńców, miotania się po wielu miastach i ciągłych powrotów w te same miejsca. W dodatku na stronach tej powieści sensacyjnej mamy całą galerię sztampowych postaci. Jest barman-filozof i jego barowe mądrości, jest matkująca bohaterowi sąsiadka, są biedni i uczciwi gliniarze ubożuchno odziani – cyniczni, lecz dzielni. Szef organizacji przestępczej, Biały to nie byle burak, który dorwał się do władzy, ale rozmiłowany w muzyce klasycznej wielbiciel dobrego kina. I jest też femme fatale. To kobieta z przeszłością, kobieta Białego, zakochana w Adamie do szaleństwa i dobra w gruncie rzeczy. Jej los zdaje się być od początku przesądzony. Z nią bohater nie miałby łatwego życia. Taka to lepiej żeby tylko leżała i pachniała. Dlatego na swej drodze Adam spotyka kolejną. Ta jest może nie aż tak piękna, za to zdaje się być o wiele lepszym materiałem na żonę. Dobra i uczciwa, chociaż też skrywa tajemnicę. Wszystkie te postaci już gdzieś widzieliśmy w zdecydowanie lepszym wydaniu.

Gdyby chociaż było to podane w czystej formie. Ale nie, autorowi zdaje się nie wystarczać, że pisze książkę sensacyjną. Archiwum Soni całe jest naszpikowane niezliczoną ilością wyświechtanych banałów i frazesów w rodzaju „do Boga nie wolno biec” albo „Wiem jak sprawić, żeby w kobiecie obudzić potrzebę bezpiecznej przygody. Potrafię uwalniać zwierzęta.” Spiętrzenie tych sformułowań jest ogromne i zupełnie niepotrzebne. W odbiorze lektury przeszkadzają też zdania pozbawione orzeczeń, które najwidoczniej miały być kontrapunktem dla barokowych metafor i wyszukanych opisów. Miały być oszczędne a są nieczytelne. Nie pomagają też nawiązania do Złego ani do klasyki czarnego kryminału.

Czwarta strona okładki informuje nas, że mamy do czynienia z rasowym kryminałem, kiedy jest to zdecydowanie powieść sensacyjna. Szybko to, kto zabił, przestaje mieć znaczenie. Fikcja polityczna, będąca tłem działań głównego bohatera, wykracza poza granice akceptowalne przez dorosłego człowieka. Cała intryga też zdaje się mieć zresztą drugorzędne znaczenie, najważniejszy jest bowiem bohater, który ze swoim nadmuchanym do granic wytrzymałości ego dominuje nad resztą elementów tekstu. I jest w tym niezmiernie irytujący.

I jeszcze jedno. Buty z długimi czubami są niemodne od ładnych paru lat. A już na pewno nie nosiłaby ich taka obeznana w świecie i zamożna kobieta jak Sonia.

Archiwum Soni, Ireneusz Twardowski

Prószyński i S-ka, Warszawa 2008

Stron: 449

Cena: 29 zł
 

Udostępnij

Sprawdź, gdzie kupić "Archiwum Soni" Ireneusz Twardowski