Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu? Łatwo powiedzieć, kiedy się widzi.
Leon Cichy, autor poczytnych kryminałów, całe życie miał szczęście i wszystko układało się po jego myśli. Poślubił dziewczynę, którą poznał w gimnazjum, a jego pierwsza powieść została bestsellerem.
Jednak po trzydziestce coś się zmieniło. Żona bez wyraźnego powodu zażądała rozwodu, a choć romantyczna przygoda na samotnych włoskich wakacjach zdawała się Leonowi nowym otwarciem, pierwszego wieczoru po powrocie został potrącony przez samochód. W szpitalu okazało się, że stracił wzrok. Oszołomiony nową sytuacją, całkowicie zależny od niedawno poznanej młodej kobiety, Cichy dochodzi do wniosku, że stracił rozum. Bo to przecież niemożliwe, by jego nową wybrankę zastąpiła inna osoba, kiedy był nieprzytomny.
To tylko początek ciągu dziwnych wypadków, z którymi będzie sobie musiał poradzić, błądząc w ciemnościach.
W „Samotni”, współczesnym kryminale, Anna Kańtoch buduje intrygę opartą na izolacji i przedstawia wielowarstwową opowieść o odosobnieniu: wybieranym samodzielnie, narzucanym przez stan zdrowia, miejsce zamieszkania czy niezależne okoliczności. Nic w tej historii nie jest takie, jak się wydaje.
FRAGMENT POWIEŚCI:
Przerwałem nagrywanie, ponieważ wróciła wcześniej. Ona, kobieta, którą nazywam Julią, choć z całą pewnością nie jest tamtą dziewczyną, która we włoskiej kawiarni spojrzała na zdjęcie na skrzydełku okładki, a potem znów na mnie i uniosła dłoń do ust w wyrazie komicznego zdumienia, wyglądającego niemal jak przerażenie.
Potknęła się w salonie i zaklęła soczystym „kurwa mać”. To też ją zdradzało. Prawdziwa Julia mówiła najwyżej „kurde” albo „o kurczaku” niczym mała dziewczynka. Pamiętam, że wydawało mi się to urocze. Zresztą w Julii – mojej Julii – wszystko było urocze, nawet nadwaga. Należała do kobiet, którym do twarzy jest z dodatkowymi kilogramami.
Teraz nie jestem pewien, czy tamta pulchna, jasnowłosa i odrobinę naiwna dziewczyna w ogóle kiedykolwiek istniała. Bo jeśli tak, to gdzie się podziała? Czemu na jej miejscu pojawiła się ta druga, inna?
Usłyszałem kroki na schodach, wyłączyłem nagrywanie i schowałem telefon do kieszeni szortów. Zawsze staram się mieć go przy sobie. To odruch, jeszcze z dawnych czasów, ale też ostrożność.
– Co robisz? – Julia Druga stanęła w progu. – Rozmawiasz z kimś?
– Nie. Nagrywam.
– O! – W jej głosie zabrzmiało wyraźne zainteresowanie. – Nową powieść?
– Tak.
– Mogę posłuchać?
– Nie.
Milczenie. W ciszy słyszałem niespokojny oddech. Mógłbym powiedzieć, że oddałbym oczy, żeby zobaczyć wyraz jej twarzy, ale w moim przypadku byłby to wyjątkowo kiepski dowcip.
– Ali pozwalałeś czytać swoje teksty przed wydaniem. To niesprawiedliwe. – Pretensja w jej głosie brzmiała aż do przesady dziecinnie, jakby Julia Druga tylko się ze mną droczyła. Wiedziałem jednak, że mówi poważnie.
– To coś innego. Nie mogę poprawiać na bieżąco takiej książki. Poza tym... jeszcze nie wiem, czy coś z tego będzie. Coś wartego wydania. Na razie to tylko... luźne zapiski.
Usiadła obok mnie na łóżku, tak blisko, jakbyśmy naprawdę byli małżeństwem. Zesztywniałem, z trudem opanowując odruch, żeby się odsunąć.
– Może jednak dasz się przekonać, Leosiu? – wymruczała, przeciągając dłonią po mojej głowie pod włos, jakby chciała zburzyć mi fryzurę. „Leosiem” bywałem też dla Julii Pierwszej, ale ona nigdy nie dotykała mnie w taki sposób.
Zapach siedzącej obok kobiety, jej nagie, rozgrzane słońcem udo, stykające się z moim udem – wszystko to na mnie działało, nawet jeśli wcale tego nie chciałem. Kiedy ostatni raz uprawiałem seks? Chyba jeszcze we Włoszech, przed powrotem do Polski. Powinniśmy się kochać tamtego wieczoru, tuż po przyjeździe do Samotni, tuż przed moim wypadkiem. To byłoby naturalne, prawda? Młode małżeństwo, pierwsza noc we wspólnym domu.
A jednak nie poszliśmy wtedy do łóżka, jestem tego pewien, choć moje wspomnienia z tamtego wieczoru pełne są dziur. Dlaczego?
Ponieważ mieliśmy gościa.
Wspomnienie powróciło w nagłym rozbłysku, jakby ktoś strzelił fleszem. Dzwonek, zarumieniona Julia Pierwsza biegnie do drzwi. „Już jest!”, woła.
Kto taki?
Tymczasem dłoń Julii Drugiej zsunęła się z włosów na udo i zaczęła delikatnie je ugniatać. Wyczuwałem w tej pieszczocie niepewność, kobieta wydawała się lekko spięta. Może nawet bardziej niż lekko. Uświadomiłem sobie, że ta bliskość musi być dla niej równie niekomfortowa jak dla mnie. Nie spaliśmy nawet w jednym łóżku. Gdy wróciłem ze szpitala, oznajmiła, że przeniesie się do salonu na kanapę, żebym mógł wypocząć. Wtedy przyjąłem tę decyzję z ulgą. Nie potrafiłem znieść myśli, że moja piękna, świeżo poślubiona żona miałaby dotykać tego obolałego, ledwo poskładanego do kupy ciała, które we mnie samym budziło coś pomiędzy nienawiścią a przerażeniem. Albo, o zgrozo, że mogłaby chcieć się ze mną kochać. Od tej pory nasze wzajemne stosunki wyglądały tak, jakbyśmy byli pacjentem i pielęgniarką, a nie małżeństwem. Julia pomagała mi wykonywać zalecone przez lekarza ćwiczenia, myła mnie i ubierała, a gdy stanąłem na nogi, oprowadzała po domu, ostrzegając: „Uwaga, próg” albo „Nie wpadnij na krzesło”. Czułem wtedy jej ramię przyciśnięte do moich pleców, ramię znacznie mniej pulchne niż to, które pamiętałem, ale nic więcej. Gdy raz spróbowałem ją przytulić, odsunęła się pod byle pretekstem, a kiedy chciałem dotknąć jej twarzy, ze śmiechem odtrącała moją dłoń albo odwracała się tak, że muskałem tylko włosy. Teraz wreszcie miałem szansę. Jej niepewność dodała mi odwagi. Wyciągnąłem rękę w stronę, gdzie powinno być ramię. Trafiłem na pierś, kobieta cofnęła się, a ja chwyciłem materiał jej tiszerta. Mało romantyczne, ale powiedzmy, że nie romantyzm był moim celem. Przyciągnąłem ją do siebie i objąłem, a ona na to pozwoliła, choć nadal wydawała się spięta. Spięta i jednocześnie zdeterminowana, żeby tym razem się nie odsunąć. Przespałaby się ze mną tylko po to, żeby zdobyć dostęp do nagrania mojej nowej książki? Idiotyczna myśl. Nie jestem Stephenem Kingiem ani J.K. Rowling, tłumy fanów nie czekają z zapartym tchem na każde zdanie, które spłynie z mojej klawiatury. Wcześniejsze podniecenie zamieniło się w złość, trwaliśmy teraz w dziwacznym niezgrabnym uścisku, przypominającym zwarcie dwóch zapaśników. Przesunąłem dłonią po jej spoconych pośladkach, plecach, ramionach.
– Puść. – Odepchnęła mnie, zanim dotarłem do twarzy. Nawet w jej uszach musiało to zabrzmieć zbyt ostro, bo zmieniła ton. – Jeszcze nawet nie rozpakowałam zakupów, a mleko w tym upale zaraz samo wyjdzie. Pogadamy, jak trochę się ogarnę, co ty na to?
Cmoknęła mnie w policzek. Zdawkowy pocałunek, jaki mogłoby wymienić dwoje ledwo znających się ludzi. Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami, potem odgłos kroków na schodach. Liczyłem do dziesięciu, starając się robić to powoli i spokojnie. Gdy skończyłem, do moich uszu dobiegł dźwięk otwieranych drzwi lodówki. Wiedziałem, że Julia Druga szybko nie wróci.
Zsunąłem się z łóżka i przyciśnięty do niego plecami, objąłem kolana, chowając głowę. Tym razem atak paniki nie był tak poważny jak wtedy, gdy po raz pierwszy dopuściłem do siebie myśl, spychaną do tej pory w głąb umysłu: mieszkam z obcą kobietą. Tamten na szczęście przydarzył się, gdy mojej żony-nieżony nie było w domu, miałem więc kilka godzin, by dojść do siebie. Teraz musiałem ogarnąć się szybciej. Jeśli Julia Druga wejdzie na górę i zobaczy mnie w takim stanie, będzie wiedziała, że ja wiem, a wtedy runie panująca między nami krucha równowaga. Tego się bałem. Przypominałem ofiarę przemocy domowej: nawet jeśli tkwiłem w koszmarnej sytuacji, był to przynajmniej koszmar znany i w pewien sposób oswojony. Każda zmiana mogłaby być zmianą na gorsze.
Starałem się oddychać powoli i spokojnie przez nos, tak jak przeczytałem kiedyś w jakimś poradniku. Dygotałem, serce waliło mi, jakbym za chwilę miał dostać zawału. Spodziewałeś się tego, więc o co ci właściwie chodzi? – tłumaczyłem sam sobie.
Wiedziałem o co. Po pierwszym ataku paniki wciąż została we mnie iskra nadziei, że to wszystko jest jedną wielką pomyłką. Że istnieje banalne wyjaśnienie, dlaczego druga Julia pachnie inaczej niż pierwsza, czemu ma łudząco podobny, a jednak nie ten sam głos, czemu używa innych słów i nie łapie naszych wspólnych żartów. Wszystko to były w gruncie rzeczy ulotne drobiazgi. Przed chwilą jednak dotknąłem dowodu jak najbardziej namacalnego. W ciągu trzech miesięcy, jakie minęły od mojego wypadku, można stracić sporo na wadze, owszem, jednak ciało, które trzymałem w ramionach, nie należy do kobiety zeszczuplałej pod wpływem stresu i troski o ukochanego męża. To silne, zwarte ciało osoby uprawiającej sport – i to nie lekkie przebieżki po pobliskim lesie, tylko coś poważniejszego. Nawet Alina, biegająca trzy razy w tygodniu na siłownię, nie ma takich mięśni. Albo więc pulchna Julia od marca katowała się wielogodzinnymi ćwiczeniami, ukrywając je przede mną, albo od początku miałem rację. Wróciłem z Włoch z jedną żoną, a kiedy obudziłem się w szpitalu, przy moim łóżku siedziała już druga. A ja, co jest w tym wszystkim najbardziej niepokojące, nie pamiętam prawie nic z wieczora, kiedy ta zamiana musiała nastąpić – z wyjątkiem tego, że mieliśmy wtedy gościa.
Nowe wydanie kryminału osadzonego w przygnębiającej zimie lat osiemdziesiątych.
24 kwietnia 2024
Anna Kańtoch jest mistrzynią obrazowania zwyczajności, tego, co nam znane i bliskie.
22 maja 2023
Mogę polecić „Jesień zapomnianych” fanom kryminałów, dla których najważniejszy jest klimat powieści. A także tym ceniącym sobie oszczędny styl i przemyślaną ...
09 maja 2022
Już dziś premiera ostatniego, najbardziej mrocznego tomu trylogii Anny Kańtoch!
27 kwietnia 2022
W powieściach kryminalnych Anny Kańtoch zawsze znajduję to, czego szukam: dopracowaną fabułę, świetny warsztat, skupienie na opowiadanej historii.
12 lipca 2021
„Lato utraconych” pokazuje, jak strach potrafi zatruć nawet najszczęśliwsze życie i zaślepić nawet najbystrzejsze umysły.
02 czerwca 2021
To powieść dojrzała niczym jej główna bohaterka.
19 października 2020
Pierwszy tom kryminalnej trylogii Anny Kańtoch!
30 września 2020
Premierowy zbiór opowiadań niesamowitych, pełnych tajemnic, mrocznych kryminalnych zagadek i niezwykłych sytuacji rodem z horroru.
06 września 2019
Powieść, choć pozbawiona współczesnego kontekstu, nowinek technologicznych i technik kryminalistycznych, udowadnia, że do napisania dobrego kryminału wystarczy jedynie ...
19 sierpnia 2019
Nowa książka autorki „Łaski” i „Wiary” – już dziś, pod naszym patronatem!
31 lipca 2019
„Niepełnia” jest książką inną, oryginalną, dziwną, niejasną. I książką potrzebną, ponieważ pod krętymi labiryntami i ślepymi zaułkami kryminalnej warstwy kryje ...
22 stycznia 2018
Jak czytamy w powieści: W filmach czy książkach wygląda to tak, że przychodzi detektyw i tłumaczy każdy szczegół, w prawdziwym życiu sporo rzeczy zostaje do końca ...
03 lipca 2017
Pierwsza powieść kryminalna Anny Kańtoch, „Łaska”, została nominowana do Nagrody Wielkiego Kalibru i zdobyła nagrodę Kryminalna Piła. A dziś ukazała się ...
14 czerwca 2017
Nie ukrywam, że miałam nadzieję, że Kańtoch napisze utwór kryminalny, nie ukrywam też, że bardzo życzyłam autorce udanej realizacji w tej konwencji. Jak widać, marzenia ...
17 marca 2016
"Łaska" Anny Kańtoch to historia pewnej kobiety, na której życiu kładzie się cieniem tajemnica sprzed lat, i próbie wyjaśnienia tej tajemnicy.
24 lutego 2016