Stuart Turton swoją wyjątkową debiutancką powieścią „Siedem śmierci Evelyn Hardcastle” zjednał sobie wielbicieli różnych gatunków. Książkę tę klasyfikowano jako klasyczny kryminał, metafizyczne science fiction, współczesną fantastykę i horror. Autor poruszył tą książką zwłaszcza kryminał, wprowadzając do niego świeży pomysł. Czy „Demon i mroczna toń”, jego kolejna powieść, również wniosła coś nowego?
Jest rok 1634. Przed wypłynięciem w rejs statku Saardam trędowaty przepowiada mu katastrofalną podróż. Świadkiem nieszczęśliwej prognozy są jego przyszli znamienici pasażerowie, wśród których znajdują się detektyw o dobrej sławie Samuel Pipps oraz jego uczeń Arent Hayes. W trakcie rejsu, zgodnie z zapowiedzią trędowatego, dochodzi do niewyjaśnionych, zatrważających wydarzeń, niepokojących pasażerów Saardama. Niestety, Pipps nie może podjąć próby odkrycia, kto stoi za tajemniczymi zdarzeniami, bo niedługo po opuszczeniu portu został oskarżony o niesprecyzowaną zbrodnię, wskutek czego rejs spędza zamknięty w celi. Rozwiązaniem niepokojących zdarzeń musi zająć się dopiero nabierający praktyki Arent Hayes.
Kiedy w książce pojawia się motyw grupy osób znajdujących się w przestrzeni bez wyjścia i dochodzi tam do zbrodni, to taka powieść od razu zyskuje w moich oczach. A jeśli jeszcze dostaję narrację przedstawiającą naprzemiennie różne postaci, a co za tym idzie – umożliwiającą obserwowanie także winnego, to naprawdę nie trzeba mi dużo, aby dać się wciągnąć w historię. Niestety powieść „Demon i mroczna toń” udowodniła mi, że te elementy nie są gwarantem intrygi idealnej.
Początkowo poruszamy się po pokładzie Saardama dość spokojnie, poznając jego wielu pasażerów. Przez to, że narracja prowadzona jest w trzeciej osobie, a postaci, poza pełnionymi funkcjami, niewiele się od siebie różnią i nie są wystarczająco charakterystyczne, często mi się myliły. Nie był to jednak duży problem, ponieważ autor przyszedł czytelnikowi z pomocą i dołączył do książki „listę pasażerów oraz członków załogi statku Saardam”.
Akcja „Demona i mrocznej toni” jest jednak dość nierówna. Po obszernym wstępie, zapoznającym czytelnika z bohaterami, mniej więcej w połowie rozpoczyna się to, co naprawdę napędza przepowiednię trędowatego, wciągając czytelnika w świat niefortunnych wydarzeń. Poznajemy więc kolejne istotne dla odkrycia tajemnicy poszlaki – mroczne tajemnice pasażerów, balansujące na krawędzi rzeczywistości i fantazji. I od tego momentu rzeczywiście akcja goni na łeb, na szyję, porywając w wir wydarzeń i intryg, a to wszystko, przypominam, w zamkniętej grupie pasażerów, spośród których każdy może mieć interes w działaniu szkodzącym współpasażerom.
„Wysłuchajcie ostrzeżenia wydanego na mocy pradawnych praw. Ładunek tego statku jest splamiony grzechem, toteż każdego, kto wejdzie na jego pokład, czeka niechybna zguba. Saardam nie dotrze do Amsterdamu.”
Stuart Turton żadnej ze swoich historii nie napisał pod konkretny gatunek. Jednak jeżeli miałabym tę książkę gdzieś zaszufladkować, byłaby to morska sensacja detektywistyczna z elementami fantastyki. „Demon i mroczna toń” to historia całkowicie odmienna niż „Siedem śmierci Evelyn Hardcastle”, biegnąca zupełnie inną ścieżką. Zdecydowanie odradzam zatem oczekiwanie podobnego klimatu. A swoją opinię zakończę słowami autora: „Nie ma dwóch takich samych czytelników, a co za tym idzie, każda lektura tego samego tekstu jest inna”.
Morderstwa na pełnym morzu. Niezwykły duet detektywów. Demon, który być może wcale nie istnieje.
09 kwietnia 2021
Co dostaniemy, jeśli klasyczną powieść kryminalną w duchu Agathy Christie połączymy z fantastyką o zamianie ciał i pętli czasowej i doprawimy to elementami dystopii? ...
21 marca 2019
O jedenastej wieczorem Evelyn Hardcastle zostanie zamordowana. Masz osiem dni i osiem wcieleń. Pozwolimy ci odejść pod warunkiem, że odkryjesz, kto jest zabójcą. Zrozumiano? ...
27 lutego 2019