Pijana matka postrzeliła 3,5-letnią córkę. Chłopak powiesił się w lesie ze strachu przed ośmieszeniem. Skandale seksualne w kościele. Kobieta urodziła pijane niemowlę, a prezydent nie poda ręki gejowi…Czarno widzę. I wbrew niektórym sugestiom poznaję, kiedy czarne jest czarne, a białe jest białe. Minorowe tony zalewają newsy, wylewają się z prasy hektolitrami. Truizm, fakt, banał. Kiedy już z rzadka przez te chmurzyska przebije się słoneczko, także okazuje się trywialne („Śniadanie najważniejszym posiłkiem dnia – naukowcy potwierdzają, ze mamy miały rację”…). Widać wolimy być na bieżąco z gnojówką tego świata, koniunktura nie nakręca się wszak sama… Na forach króluje chimeryczny Antek_Emigrant (CZEŚĆ KOMUSZKI!!) a spekulacje, czy jest on podstawionym klakierem portalu (tudzież pewnej partii) absorbują bardziej, niż jego prawicowe brednie. Osobiście obstawiam, iż jest on sfrustrowanym inwalidą przykutym do wózka i komputerowego okna na świat.
Wespół w zespół idą kolorowe, szmirowate legendy miejskie: Doda należy do Mensy; przyłapano pięcioro „celebrities” na hotelowym „gangbang”; Michał Wiśniewski kupił sobie kucyka; „Ben Hauer” rozpił się z rozpaczy po porażce z USA… Ś.P. Tomek Beksiński zdiagnozował występujący przy tym stopień irytacji jako „syndrom Michaela Douglasa”. Rzeczywiście, jego kreacja w filmie
Upadek (reż. Joel Schumacher) ma w sobie ostrzeżenie nadal aktualne: ten sfrustrowany życiem biznesmen poddaje się Dionizosowi, chwyta najpierw bejsbolowy kij, potem pistolet, i wyrusza na krucjatę przeciw miastu… I ku nieuchronnej tragedii… Podobna wściekłość, choć podszyta desperacją inną, bije ze znakomitego, lustrzanego monologu Edwarda Nortona w genialnym obrazie
25 godzina (Spike Lee).
Znakomity przykład wykorzystania frustracji do tworzenia sztuki; kreatywna brawura ukazania złości, skrajna hiperbola. Wyjście idealne, idealny erzac walenia głową w ścianę.
Od frustracji właśnie, od kontestacji totalnej, od totalnego wkurwienia wychodzi Artur Baniewicz w swej powieści
Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej. Kontestacji polityczno-społecznej, a to raczej tylko pretekst, by jak najmocniej wykorzystać sensacyjne ikony. Powieść Baniewicza operuje „filmopodobieństwem” (termin ukuty dla pierwszych, modernistycznych prób sensacyjnych w Polsce), teledyskiem, ekranowym romansem i spiskiem – a wybór ten zapewne był odruchowy, wszak tradycje sensacyjnego gatunku były dotąd raczej znikome. I świetnie, wszak wyszła mu sensacja pierwszej próby – choć można by czasem się skrzywić na chwiejny dialog czy drobne wpadki w opisach scen akcji. To rozmach przestrzeni jednak, owa frenetyczność i żywioł przekonują; oto eks-komandos Drzymalski (skojarzenia świadome), niesłusznie wyrzucony z wojska, popada w konflikt z mafią w rodzinnych Bieszczadach. Odbija się to krwawo na jego domu i rodzinie. Desperat wypowiada więc wojnę – Rzeczpospolitej właśnie. Niestety, papier z wojennym ultimatum, przesłany do kancelarii rządu trafia do kosza. Najpierw seryjnie giną lewicowi politycy. Na antenie radiowej Trójki Drzymalski ostrzega przed kolejnymi zamachami. I rzeczywiście: bombarda ogarnia cały kraj: wylatują w powietrze mosty, gazociągi, samochody; Drzymalski strzela do mundurowych, okrętów, do świata. Wendetta va banque.
Do akcji przeciw niemu wysłany zostaje sterany życiem wuefista, były dowódca Drzymalskiego, Waldemar Kiernacki, oraz dwakroć młodsza odeń wojskowa psycholog Izabela Dembosz. Ona straciła ojca w kopalni Wujek, on w 81’ na Śląsku oficerował w Ludowych służbach. I tenże wątek rozpisał Baniewicz pysznie, psychologicznie szczerze i wzruszająco. Nie ma w tym sztampy, że tych dwoje musi się w sobie zakochać, mimo różnicy w poglądach, ideałach, wieku. Różni ich nawet podejście do Drzymalskiego, choć to on scementuje ich w filmowo-archetypowej scenie finałowej…
Gdyby nie żywiołowość – romansu i sensacji – Baniewicz wpadłby w pułapkę prostackiego chłostania wypaczeń czasów naszej upragnionej wolności: mafia rządzi nawet polityką, politycy grają Drzymalskim, by odpalić opozycję; Drzymalski „janosikuje” bez przeszkód, bo cała wojskowa logistyka jest dziurawa i nieogarnięta. Narodowa tłuszcza, idąc za wygodnictwem, w ciepłych kapciach kibicuje buntownikowi, który za nich zrobi porządek z rządzącą bandą. Powtórzę zatem: jedynie patrzenie na
Drzymalskiego… jako na sensację tę powieść obroni. Ambicji dobrej political-fiction rzecz nie ma, bo jest mocno tendencyjna. Na thriller – jest zbyt wideoklipowa, i nie stawia na suspens, a tylko na pościg, wybuch, karuzelę. A sensacja z tego akuratna: gatunkowa manifestacja wkurwienia – u nas bodajże na taką skalę precedensowa - zdrowsza, bo upuszczająca powietrza z irytacji. Wówczas konkretnie na RP III, lecz równie dobrze na RP IV. Czy – wersja dla Antka_Emigranta – na R-PO.
Chodzą słuchy, iż SPI przymierza się do realizacji filmowej
Drzymalskiego… Stąd przypominamy tę pozycję. Pozycję, która na II edycji Festiwalu Kryminału przegrała Wielki Kaliber jednym głosem, na rzecz
Foresty umbry Jaszczuka.
Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Artur Baniewicz
Wydawnictwo: WAB , Styczeń 2004
Seria: Z zegarkiem
ISBN: 83-89291-79-7
Liczba stron: 460
Wymiary: 125 x 195 mm
Cena 34,90