Jednym ze znakomitszych pomysłów na wzbudzenie dreszczy jest zderzenie strachów z jakimś artefaktem dziecięcym – Agatha Christie, w jednej ze swych najlepszych powieści, poszła tym tropem, i serię morderstw zilustrowała wyliczanką dla dzieci.Dziesięciu gości, różnych profesji i z różnych zakątków świata, zostaje zaproszonych na odciętą od świata wyspę przez anonimowego pana U.N. Owena. Młody i próżny playboy, emerytowany generał, przesadnie religijna stara panna, sędzia, chirurg, nauczycielka, prywatny detektyw, enigmatyczny najemnik oraz małżeńska para służących – pozornie nic ich nie łączy, poza pretekstem przyjazdu na wyspę w sobie tylko, i gospodarzowi, znanych interesach. Wszyscy go niecierpliwie wyczekują, pan Owen jednakże nie zjawia się. Zgodnie z przekazanymi instrukcjami służba odtwarza przed kolacją nagranie, którego treść rozpoczyna makabryczną zabawę z przyjezdnymi.
Na nagraniu pan Owen wylicza dawno ukryte, i nie wyjaśnione przewinienia zebranych – wszystkie ciężkie, związane z morderstwami, za które każdy z gości był w jakiś sposób odpowiedzialny. Tajemniczy gospodarz (U.N.Owen brzmi z angielska jak „unknown”) okazuje się wziąć na siebie rolę „Bożego bicza”, który eliminuje kolejno swych gości. A strach pobudza jeszcze fakt, iż najprawdopodobniej zabójcą jest ... ktoś spośród nich samych.
Rozpoczyna się gra nieufności, obsesji, podczas desperackich prób zdemaskowania sprawcy wychodzą na wierzch najciemniejsze cechy charakteru osaczonych, ale i – dochodzi do uczciwego
katharsis. Każda kolejna ofiara ginie wg schematu znanej wyliczanki o „
Dziesięciu małych Murzynkach” (jeśli w wierszyku Murzynek ginie od użądlenia osy, ofiara ginie od zastrzyku z trucizną, etc. ), a licznikiem zwłok jest patena z dziesięcioma figurkami, odłamywanymi regularnie i nieustępliwie...
Gdy na wyspę przybywa policja – odnajduje dziesięć ciał. Dedukując po śladach dojść można do paradoksu: żadna z osób nie miała możliwości wydostania się z wyspy, a jeśli zabójcą była któraś z nich – w jaki sposób doprowadziła do śmierci ostatniej ofiary... i siebie?
Powieść mistrzyni kryminału należy do gatunkowej esencji: mamy whodunit , hermetyczną przestrzeń locked room , zamknięte grono bohaterów – i wyjaśnienie zawikłanej intrygi w finale (w postaci listu). Autorka znakomicie przedstawia postaci, a napięcie miejscami (choć kameralność akcji książki z powodzeniem nadawałaby się na teatr) budzi wyobrażenia odsyłające do horroru . To jedna z gęstszych fabularnie powieści Christie; w wielu adaptacjach filmowych (czy scenicznych) intrygę upraszcza się pozostawiając przy życiu dwójkę bohaterów demaskujących zabójcę. Film, rzecz jasna, najczęściej stawia tu na zakończenie melodramatyczne, i w zakończeniu tryumfuje para on – ona.
Postać pana Owena jest tutaj prawodawcza pod wieloma względami: po pierwsze próbuje realizować zbrodnię doskonałą, czemu służy bardzo misterna matnia. Po drugie – jest to postać relatywna moralnie, sama bowiem wymierzając, jakby nie patrzeć, osobliwie rozumianą sprawiedliwość, oraz doprowadzając do własnej śmierci, doprowadza tym samym do swego odkupienia. Ostatnimi czasy kino eksploatuje ów motyw zaskakująco regularnie: w „
Siedem” Finchera, „
Budce telefonicznej” , czy trylogii „
Piła”.
Sama struktura fabularna przyjęła się zresztą w kulturze mocnym echem, ponownie z naciskiem na kino: przecież na identycznym schemacie bazują współczesne slashery , filmy gore , horrory czy filmy katastroficzne – bohaterowie giną kolejno, zaś konwencja przyzwyczaja nas, iż z opresji wyjdą bądź niedobitki (para, dorosły z dzieckiem, etc.), bądź klasyczna już, samotna bohaterka (horrory!), która przez całą historię doprowadzana jest do ostatecznej konfrontacji ze Złym. U nas Ślesicki w swym filmie „
Show” wygrywał na owej fabularnej klaustrofobii rozprawiając się z Big Brother’ami, zaś z innego bieguna - trylogia „
Cube” wyciągała z niej wątki filozoficzne. A analogii z powieścią Christie można by znaleźć o wiele więcej.
„
Dziesięciu małych Murzynków” wydano w roku 1939, kolejne wydania spotkały się jednak z perypetiami związanymi z rzekomą niepoprawnością polityczną tytułu. Stąd kolejne wydania zmieniano („
Ten Little Indians” w Stanach nie przeszło także), ostatecznie można dziś nabyć wznowienie powieści pod tytułem „
I nie było już nikogo” (
And then there were non), co jest także wyjątkiem z kluczowego, demonicznego wierszyka.
Dziesięciu Murzynków
Dziesięć małych Murzyniątek
Jadło obiad w Murzyniewie,
Wtem się jedno zakrztusiło -
I zostało tylko dziewięć.
Dziewięć małych Murzyniątek
Poszło spać o nocnej rosie,
Ale jedno z nich zaspało -
I zostało tylko osiem.
Rzekło osiem Murzyniątek:
Ach, ten Devon - to jest Eden,
Jedno z nich się osiedliło -
I zostało tylko siedem.
Siedem małych Murzyniątek
Chciało drwa do kuchni znieść;
Jedno się rąbnęło w głowę -
I zostało tylko sześć.
Sześć malutkich Murzyniątek
Na miód słodki miało chęć,
Jedno z nich ukłuła pszczółka -
I zostało tylko pięć.
Pięć malutkich Murzyniątek
Adwokackiej chce kariery.
Jedno się odziało w togę -
I zostały tylko cztery.
Cztery małe Murzyniątka
Brzegiem morza sobie szły,
Jedno połknął śledź czerwony -
I zostały tylko trzy.
Trzy malutkie Murzyniątka
Poszły w las pewnego dnia;
Jedno poturbował niedźwiedź -
I zostały tylko dwa.
Dwu malutkim Murzyniątkom
W słońcu minki coraz rzedną...
Jedno zmarło z porażenia -
I zostało tylko jedno.
Jedno małe Murzyniątko
Poszło teraz w cichy kątek,
Gdzie się z żalu powiesiło -
Ot, i koniec Murzyniątek.(tłum.
Włodzimierz Lewik)