Piąta odsłona życiorysu Eberharda Mocka fanów Krajewskiego nie rozczaruje, trzyma się wszak tego, co w niej najbardziej „krajewskie”: mocnego charakteru, „twardego”, ulicznego Breslau, tym razem z lat międzywojnia, oraz perwersyjnej, dusznej intrygi kryminalnej.
Krajewski wykuł swego bohatera literalnie z chandlerowskich indywidualistów: Eberhard Mock, tu jeszcze jako nadwachmistrz, to wciąż (czy właściwie już, jeśli mówimy o jego młodości) rysowany grubą krechą sybaryta, bezkompromisowy kobieciarz i śledczy, a przy tym wyrafinowany miłośnik kultury klasycznej. I w każdej scenie z nim dostajemy niemal namacalny „tłuszcz” literacki: Mock wciąż się zachlewa, budzi nagi, upaprany, z wymiętą pamięcią i głową, co zresztą będzie tu ważnym punktem wyjścia. Z osobliwą czułością, choć bez hipokryzji, oddaje się rozkoszom miłości sprzedajnej, zabarwionym łacińską ornamentyką (po niemiecku przykład nomenklatura erotyczna brzmi wulgarnie, w języku klasyków jest zaś zrozumiale piękna). Daje w mordę, łamie karki, także po mordzie dostaje. I ten hedonizm, a pod tym kryje się rzeczywisty pragmatyzm, pozbawia naiwności jego całkowite oddanie kryminalnej robocie: bez względu na parcie z góry, groźby czy obiecanki awansu, dla Mocka najważniejsze jest śledztwo; wedle prostej zasady – porządek musi być, a potem - usprawiedliwiony Dionizos.
Tym razem tajemniczy jegomość brutalnie zabija dwie prostytutki, pozbawiając je przy tym dwóch zębów. Mock podwija rękawy i tropi. Po drodze znów się zapije, zaśnie, pokocha… Wreszcie – okaże się marionetką w grze enigmatycznych, zapewne decydenckich sił, gdy na narzędziu mordu (pasek) odnajdą się odciski papilarne policjanta…
Zdradzam tu jeden z dwu twistów, którą serwuje nam Krajewski, rozgrzeszyło mnie jednak wydawnictwo, już w materiałach prasowych zdradzając to, od czego prawdziwa gorączka powinna się zacząć. Fakt bowiem wrobienia (?) Mocka w sprawę prostytutek ujawnia się sporo poza połową powieści, i miał w zamyśle zaskakiwać – a tak nie zaskoczy, i basta. Krajewski jednak zgrabnie idzie w woltę, i potem zaskakuje właściwie. I tu jednak szkoda, że autor, po raz kolejny i z dziwną konsekwencją, ucina kulminację ex machina. Intryga u Krajewskiego labiryntem nie jest (co usprawiedliwia poniekąd tradycja gatunku, gdzie to przestrzeń, miasto, temperament bohatera mają dawać nerw przede wszystkim) , a Krajewski potrafi przecież budować suspens retardacjami (oj, tu ten nieszczęsny wykład stylistyki w ustach Mocka – patrz str. 157…), malując przed nami myśli, emocje bohatera, które puchną z karty nas kartę, lecz gdy już już winny wybuchnąć w finale… Pojawia się szpilka, i z balonu w sekundzie uchodzą trzewia… A przecież finałowa spowiedź przed Mockiem (mamy, nieco chyba zgrany, motyw nobliwej sekty…), niczym oniryczna, kryminalna kronika, to dla bohatera apogeum wściekłości. A przecież motyw więzienny Mocka jest blisko genialny. A przecież relacje – bardzo dla powieści ważne, i po męsku dwuznaczne – Mocka z przełożonym Muhlhausem mają w sobie „czarną” trawestację finału Casablanki…
I dla owej przestrzeni, obyczajówki, sytego opisu „niskiego” w instynktach Breslau warto ponownie zanurzyć się w Krajewskiego. Nie dla zaskoczenia, to wszak jest pretekstowe. To zresztą w takich momentach, jak pobyt Eberharda w więzieniu, autor osiąga wyżyny: literackie i psychologiczne. Mock trafia do celi, gdzie siedzą dwaj dewianci, odpowiedzialni za śmierć pewnego więźnia. Ten był niegdyś informatorem Mocka, w Dżumie… zaś istotnie znów stanie się mu potrzebny… Ginie jednak, wcześniej zmaltretowany psychicznie i fizycznie, pozostawiając bohaterowi wyrzuty sumienia i – ostatnią wolę. Wolę, która wzbudzi w Mocku prawdziwą naturę Ubermenscha, co zresztą będzie przygrywką do szerszych morałów powieści… Mock w karcerze… brata się z karaluchami, przed upodleniem i szaleństwem uratuje go – klasyczna poezja, klasyczny umysł, wreszcie… klasyczne poczucie honoru. Mock zaciśnie zęby, i, zamknięty w klatce z bestią… sam, wstrząsająco, obudzi ją w sobie…
To, bez przesady, jedne z najcenniejszych partii, które wyszły Krajewskiemu spod pióra. Bo, przyznam, Dżuma w Breslau jest już po raz kolejny – książką nie mniej, ni więcej, a „krajewską” właśnie. Z dobrodziejstwami i potknięciami tegoż. Trzeba dać autorowi dank, że konsekwentnie trzyma się uniwersum Breslau, nie odskakując na inne pola literatury, acz przez to boję się przesytu… Bo w przypadku, gdy nadal jest na polu kryminałów „retro” liderem, pozostaje mu, co jest obciążeniem sporym, ścigać się samemu ze sobą. Sugeruję chwilowy odpoczynek, bo jeszcze nie jest źle, ale – już nie tak brawurowo.
A poza wszystkim, jak ostatnio donosi prasa, Wrocław przebąkuje o wystawieniu Eberhardowi pomnika. A Mock zapewne chciałby go ze spiżu, nie zaś...
Powieść szpiegowska, w której Marek Krajewski odkrywa mniej znane karty z historii służb specjalnych II Rzeczypospolitej i PRL.
24 maja 2024
Wszechobecne zło, niesłabnące napięcie i brutalna prawda.
17 listopada 2023
Marek Krajewski odsłania mniej znane karty z historii służb specjalnych II Rzeczypospolitej.
24 maja 2023
Marek Krajewski w nowej odsłonie: demony i Galicja przełomu XIX i XX wieku.
01 marca 2022
Wrocławska ruletka.
03 listopada 2021
Najmroczniejsze śledztwo Mocka.
13 listopada 2020
Tu karty rozdaje historia, a rozgrywa zemsta.
28 maja 2020
Eberhard Mock powraca!
24 października 2019
Pierwsza powieść szpiegowska Marka Krajewskiego. Tę książkę chciał napisać od zawsze.
27 maja 2019
Były pojedynki, romanse, rozrywki, a gdzie kryminał? Właśnie między nimi... Z tego powodu często nie czułam, że czytam książkę należącą do tego gatunku.
22 października 2018
Tęskniliście za Eberhardem Mockiem? W księgarniach znajdziecie dziewiątą część przygód detektywa, zatytułowaną „Mock. Pojedynek”.
28 sierpnia 2018
Powieści Krajewskiego to studia wynaturzeń, a „Ludzkie zoo” jest w pewnym sensie sumą tego, co dotychczas zrozumieli już wszyscy podejmujący się ich lektury – że nie ...
06 września 2017
„Mock. Ludzkie zoo” Marka Krajewskiego to ósma część cyklu o Eberhardzie Mocku.
28 sierpnia 2017
Krajewski sprawił mi ogromną literacką niespodziankę, dowodząc nie tylko po raz kolejny ogromu talentu, ale też niebywałej wprost świadomości potrzeb czytelnika – i ...
17 października 2016
Uwaga, fani Marka Krajewskiego: jesteście gotowi na kolejne spotkanie z Popielskim? Pod naszym patronatem ukazała się "Arena szczurów" - opisywana jako najbardziej mroczny z ...
23 września 2015
Czytelnicy dostają wszystko to, do czego Marek Krajewski zdążył ich przyzwyczaić: doskonale odtworzone realia przeszłości i mroczną historię. Ale dostają coś jeszcze.
21 września 2015
Marek Krajewski wraca do Wrocławia! "W otchłani mroku" to początek nowej serii - tym razem zbrodnie nad Odrą będzie rozwiązywał lwowski komisarz Edward Popielski.
17 września 2013
Nazwisko Marka Krajewskiego, laureata pierwszej Nagrody Wielkiego Kalibru, jest znane chyba każdemu polskiemu fanowi kryminałów. Dziś nakładem Znaku ukazały się "Rzeki ...
09 maja 2012
Od wczoraj na księgarnianych półkach można znaleźć Liczby Charona Marka Krajewskiego. Najnowszą powieść o przygodach komisarza Edwarda Popielskiego wydał Społeczny ...
19 maja 2011
27 października b.r. w krakowskim klubie Alchemia odbyło się spotkanie autorskie z Markiem Krajewskim. Autor promował swą najnowszą powieść Dżuma w Breslau, piąty ...
30 października 2007