Wyspy Owcze to niewielkie wyspy wulkaniczne w pełni zależne od Królestwa Danii. Znikoma przestępczość jest tutaj czymś oczywistym. Gdy nagle znika bez śladu młoda dziewczyna, wszyscy wierzą, że się znajdzie. Przecież to rodzinna wyspa, wszyscy tutaj się znają i nikt nikogo nie morduje. A może to tylko cisza przed burzą?
Małe, wręcz rodzinne miejscowości dla osób, które uwielbiają kryminały, oznaczają jedno – kłopoty. Żadna mała osada nie jest w stanie wypocić z siebie wszystkich mentalnych brudów, które w niej się gromadzą i narastającego stresu wszystkich mieszkańców. Często też nie panuje nad nudą, której jest niemym świadkiem. A co ludzie robią z nudów? Szukają zaczepki, nowych doznań i nowego towarzystwa. Kiedy Internet przestaje wystarczać, można poszukać starych, „dobrych” sposobów, takich jak używki różnego typu. Ale przecież Vestmanna to taka spokojna mieścina, tam z pewnością nie dzieją się takie rzeczy!
Głównym bohaterem debiutanckiej powieści Ovego Løgmansbø jest Hallbjørn Olsen. Ale ten były wojskowy, który nie przepracował traumy przeżytej na misji w Jugosławii, nie jest wcale najbardziej tajemniczy spośród wszystkich występujących w „Enklawie” bohaterów. Uwikłany w śledztwo, którego centrum stanowi duńska śledcza Katrine Ellegaard, jet zafascynowany sprawą, która wydaje się nie mieć żadnych wątków stycznych. Strzępki informacji, które bohaterowie wyławiają w trakcie czynności śledczych, prowadzą w różnych kierunkach, aby na samym końcu zdziwić samego Hallbjørna. Jeśli gustujecie w kryminałach skandynawskich, to „Enklawę” docenicie nie tylko za klimat, ale przede wszystkim za zawiłą warstwę fabularną i nietypową zbrodnię, która, choć szokująca, nie jest jednak głównym wątkiem powieści. Śmiem twierdzić, że są nim ludzie i relacje między nimi. Autor położył także duży nacisk na psychologiczny rozwój postaci – kończąc lekturę, możemy powiedzieć, że zżyliśmy się z głównymi bohaterami tej kryminalnej zagadki.
Z przyjemnością zanurzyłam się znów w skandynawski kryminał, choć styl Ovego Løgmansbø jest inny niż Camilli Lackberg czy Jo Nesbø. Owszem, akcja jest powolna, a bohaterowie specyficzni, można nawet rzec: beznamiętni, ale mamy tu też nietypową zbrodnię, która aż do kilku ostatnich stron nie zostaje wyjaśniona. W zasadzie podróżujemy przez książkę w ciągłej niepewności: kto tak naprawdę jest tu zły? A samo zakończenie zadziwia.
Ove Løgmansbø urodził się w Torshavn, największej gminie na Wyspach Owczych, która także jest wspomniana w książce. Matka pisarza jest Polką, a ojciec rodowitym mieszkańcem Wysp. Pisarz ma w planach stworzenie cyklu o Vestmannie – druga jego część, „Połów”, ukazała się w październiku. Pozostaje nam zatem czekać na następne tomy z niecierpliwością!
Marta Zagrajek
Enklawa
Ove Løgmansbø
Wydawnictwo Dolnośląskie
Wrocław 2016
Można zadać pytanie, czy autor nie chciał się powtarzać, czy liczył na to, że po trzeci tom sięgnie osoba zapoznana z poprzednimi częściami. Mnie mimo wszystko brakło ...
21 czerwca 2017
23 stycznia 2017