Tarantino dociska gaz do dechy
Tarantino nie odpuszcza i tym razem: w swym najnowszym obrazie Death proof dociska (dosłownie nawet) pedał filmowej zgrywy do deski i brnie w czystą, dostępną na razie jedynie filmowemu medium rozrywkę.
Rozłożona na dwa sety inicjatywa reżyserska Quentina Tarantino i Roberta Rodrigueza oddaje hołd poetyce nisko budżetowego kina klasy B z lat 60. – 70. Choć to Rodriguez powinien rozpoczynać duet, nasi dystrybutorzy zdecydowali się sprzedać najpierw pewniejszą markę – zresztą może i lepiej, gdyż Planet terror eksploatuje zdecydowanie kiczowate poletko zombie-SF, Tarantino natomiast, biorąc na warsztat materię thrillera drogi, wywołuje strachy nieco ambitniejsze.
Znikający punkt, drugi po Easy Rider manifest desperackiej potrzeby wolności; Pojedynek na szosie Spielberga, Autostopowicz z diabolicznym Rutgerem Hauerem, ba, nawet Konwój Sama Peckinpaha (emblemat gumowej kaczki na masce demonicznego wehikułu!), to najbliższe skojarzenia z filmem Death Proof. I choć pierwotnie kino exploitation (w konwencji black- , sex- czy SF) miało przede wszystkim zaspokajać freudowską potrzebę obcowania ze społecznym tabu (skrajne formy erotyki i przemocy…), dziś ujęte postmodernistycznie, chcąc nie chcąc, staje się już nie tylko zabawką, a wnosi zupełnie nowe znaczenia i emocje. Tarantino z zasady, kultywując swój etos hollywoodzkiego outsidera, odżegnuje się od wszelkich „wysokich” interpretacji, jednakże w tym przypadku obsesyjne używanie przezeń i zestawianie ze sobą pewnych skrajnych tropów daje interesujące wyniki.
Spójrzmy: oto w dwu autonomicznych nowelach dostajemy historię ósemki dziewcząt (znakomicie rozpisano w scenariuszu charaktery postaci!). W pierwszej tarantinowskie kobietki (w tym lokalna didżejka oraz billboardowa modelka) zamierzają spędzić babski wieczór na odludziu w towarzystwie alkoholu i paplaniny o wszystkim i niczym (czytaj: na obgadywaniu facetów, ot, co). W drugiej rozszczebiotana czwórka, tym razem z branży filmowej (dwie aktorki i dwie… kaskaderki), wyrusza w ryzykancki trip legendarnym (Znikający punkt!) modelem dodge’a. Za nimi zaś wyrusza psychopatyczny Kaskader Mike – w tej roli kolejny „odkurzony” przez reżysera aktor, znakomity zresztą Kurt Russel.
I cóż? I dostajemy w Death proof bardzo subtelny taniec ciał – Tarantino ślizga się kamerą po kobiecych kształtach, tyłach, przodach, wreszcie stopach, które eksponuje tu najmocniej ze wszystkich poprzednich filmów – stopy są wszak fetyszem reżysera – ale i zerka kamera „do wewnątrz”: Tarantino przedstawia, mocniej nawet niż w Kill Bill’u , w roli mocnych, męskich charakterów właśnie płeć piękną, choć nie traci ona przy tym nic z powabu. Przeciwnie – nasze damy są intrygującą miksturą „lolitek” z Amazonkami, co przecież – i niech żaden z Panów nie waży się sprzeciwiać! – kręci płeć brzydką najbardziej. Muzyka (na soundtracku króluje jak zwykle wysmakowany tarantinowski zestaw retro!) i taniec są zresztą bardzo istotne: zwłaszcza w pierwszej noweli, gdzie utwory mocno wpływają na dramaturgię, a tym samym zbliżają film do muzycznego. A z drugiej strony jest muzyka a’rebour – warrrkot silnika, pisk opon, jęk zgniatanych blach… Mike i jego czarny, kaskaderski wehikuł, literalny diabolus ex machina, to psychopata-dżentelmen, który ze swym mechanicznym rumakiem tworzy przewrotną ikonę westernową. Jego motywacją jest adrenalina, ryzyko, pęd, wreszcie – śmierć. I poza prostym, freudowskim kalectwem jest tu też pożądanie – zapanowania nad żywiołem ostatecznym?...
Te same pragnienia tkwią głęboko u naszych dziewcząt – czytaj – zwyczajnych, szarych jednostek, desperacko poszukujących transgresji; sięgają przy tym po najprostszy asortyment: używki, muzykę i erotykę . Gdy ich samochód i pojazd Mike’a pędzą ku sobie na czołowe zderzenie – dziewczęta zagłuszają świat muzyką, Mike … zagłusza świat silnikiem – a Dionizos po obu stronach działa z tą samą siłą…
Epizod drugi zaś (gra tam osobiście ulubiona przez Tarantino dublerka, Nowozelandka Zoe Bell) zbliża się do rejonów prozy J.G. Ballada (Kraksa!) a za nim zaś do kina Davida Cronenberga: samochody stają się tam fetyszem, mcluhanowskim przedłużeniem człowieka, dającym możliwość wyjścia poza ludzkie ułomności. Pojedynek samochodowy protagonistów – zrealizowany zresztą mistrzowsko! – staje się przez to szaleńczą celebrą żywiołu, dreszczu, zemsty…
Dziadek Freud zaciera ręce. Potrzebujemy ryzyka, potrzebujemy transgresji, potrzebujemy… karuzeli. Tarantino daje dam to wszystko – w komfortowych kapciach bezpieczeństwa i z ochroną „śmiercioodpornego” ekranu.
+Tomasz Daniel Dobek+
Grindhouse vol. 1. Death Proof
(USA, 2007)
Reżyseria: Quentin Tarantino
Scenariusz: Quentin Tarantino
Premiera PL: 20.07.2007
obsada:
Mike Kurt Russell
Earl McGraw Michael Parks
Abernathy Rosario Dawson
Jungle Julia Sydney Tamiia Poitier
Lee Mary Elizabeth Winstead
Zoe Zoe Bell
Warren Quentin Tarantino
Udostępnij
Sprawdź, gdzie kupić "Grindhouse: Death Proof" Quentin Tarantino
Niestety nie znaleźliśmy obecnie żadnych ofert kupna tej książki.