Szczecin, druga połowa lat pięćdziesiątych. Do szpitali trafiają ludzie, których objawy wydają się przerażające i błyskawicznie doprowadzają ich do śmierci. Nikt nie próbuje dociekać przyczyny choroby, dopóki jedna osoba nie okazuje zainteresowania. Wtedy rozpoczyna się śledztwo, które przynosi wstrząsające wnioski.
– To oznacza, że ci ludzie zachorowali, bo jedli ludzkie mięso, towarzyszu majorze – podkreślił dobitnie lekarz. – A to może oznaczać, że po Szczecinie biega rzeźnik, który zabija ludzi i robi z nich gulasz!
Szczecin powoli i mozolnie otrząsa się po wojnie. Miasto straszy zgliszczami, a gdzieś wśród ruin czai się ktoś, kogo ma prawo bać się całe miasto. Ugne Galant, Barbara Romanowska i Szymon Ferenc rzucają wyzwanie niebezpieczeństwu i próbują dociec, jaka jest przyczyna tajemniczych zgonów. Milicjanci nie mają jednak łatwego zadania, ponieważ nie wszystkim odpowiada ich śledztwo. Muszą uważać na czyny i słowa, bo każde, nawet najdrobniejsze potknięcie może zostać uznane za zdradę ojczyzny. W przypadku sprawy o kanibalizm środki ostrożności i chęć zachowania twarzy przez władze musiały być jeszcze silniejsze. Sporo w tej książce nawiązań do drugiej wojny światowej i doświadczeń bohaterów z nią związanych – jak się okazuje, niektóre mają ogromny wpływ na śledztwo.
„Kozioł” to książka z ciekawym pomysłem, z pewnością przerażająca i mroczna. Szczególnie trudne były rozdziały opisujące działania tytułowego sprawcy. Ciężko w ogóle wyobrazić sobie, do jakich czynów zdolni są ludzie. Przemysław Kowalewski niezwykle umiejętnie i zręcznie opisuje poczynania Kozła i oddaje emocje towarzyszące ofiarom. Fabuła rusza z kopyta już na wstępie – to jednak nie do końca zaleta, bo mam wrażenie, że ten początkowy impet trudno było autorowi później „dogonić”. Można było wręcz odnieść wrażenie, że fabuła się nie rozwija, tylko kręci się w miejscu, by po chwili znów na moment się rozpędzić i zahamować. To historia nierówna, niemniej posiadająca coś, co nie pozwala odłożyć książki i zapomnieć o szczecińskim koszmarze.
– Jak to? Ty wierzysz, że to wciąż może trwać? – Ferenc spuścił wzrok i patrzył przed siebie. – Rozumiem podczas wojny, nawet zaraz po wojnie, gdy panował głód… Może jeszcze kilka lat później, ale teraz? Przecież dzisiaj nie ma już takich problemów z zakupem mięsa. (...)
– I ty myślisz, że głód miał tu znaczenie?
„Kozioł” to dobry materiał skłaniający do przemyśleń na temat dziwacznych i niecodziennych zachowań ludzi. Stawia pytania o człowieczeństwo, o to, kiedy się ono kończy i co świadczy o jego zatraceniu. Sporym minusem okazało się zakończenie powieści, według mnie nieco naciągane i nierealistyczne. W ogólnym rozrachunku nie jest to jednak zła książka – ma lepsze i gorsze momenty, ale potrafi zaciekawić i zaintrygować. „Kozioł” zatem nie powalił mnie na kolana, ale warto było się nad nim pochylić i poznać historię stworzoną przez Kowalewskiego.