Lwów w stylu retro
Od jakiegoś czasu zapanowała moda na umieszczanie intrygi kryminalnej w przeszłości. Zapoczątkował ją poniekąd Marek Krajewski cyklem powieści o dawnym Wrocławiu, znakomicie wplatając w realia historyczne także elementy z konwencji czarnego kryminału. Również Lublin ma swoje kryminalne retrohistorie – dzięki książkom Marcina Wrońskiego. Paweł Jaszczuk natomiast na miejsce swoich opowieści w stylu retro wybrał Lwów. To tu tropią morderców Jakub Stern, będący dziennikarzem śledczym, oraz jego redakcyjna koleżanka – Wilga de Brie. Jest tu także inspektor policji – Andrzej Zięba, któremu dziennikarska para niejednokrotnie krzyżuje szyki. Ostatecznie jednak cała trójka znakomicie się uzupełnia, mimo że czasami depczą sobie po piętach, wzajemnie się irytując.
Akcja powieści rozgrywa się w roku 1938. Jest lato, przełom czerwca i lipca. Cała fabuła rozwija się i kończy w ciągu zaledwie dziesięciu dni. Ten czas jednak wystarcza na pokazanie interesującej intrygi oraz realiów międzywojennego Lwowa. Mimo że mamy rok 1938, czas tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej, miasto kwitnie wielokulturowością i klimatem lat dwudziestych ubiegłego wieku. A jako że mamy do czynienia z kryminałem, prędzej czy później w krajobraz przywołanej epoki wkrada się rysa. Jest nią zabójstwo bankowego kasjera, którego ciało pozbawione głowy zostaje znalezione przypadkowo przez przechodzące uczennice. Wiadomość ta stawia na równe nogi zarówno policję, jak i dziennikarzy śledczych z lwowskiego „Kuriera”. Okazuje się, że śmierć pracownika banku to początek serii dziwnych morderstw, których bliżej nieokreślonym motywem okazuje się chęć egzekucji. Ale dlaczego? Czemu winne są ofiary, że stają się obiektem czyichś porachunków? Na te pytania próbuje odpowiedzieć dwójka dziennikarzy śledczych oraz i inspektor policji. A odpowiedź jest o tyle ważna, że zbliża całą trójkę do zdemaskowania mordercy.
Książkę Jaszczuka czyta się znakomicie nie tylko ze względu na dobrze skonstruowaną intrygę kryminalną, ale także z powodu realiów, w których autor umieścił opowiadaną historię. Międzywojenny Lwów został wykreowany z dbałością o każdy szczegół. Widać tu gruntowne przygotowanie nie tylko w zakresie topografii miasta, ale także międzywojennej mentalności ludzi, tła historyczno-kulturowego oraz języka. Ten ostatni często jest stylizowany, zarówno w kwestii sposobu mówienia, jak i słownictwa. Aby jednak nie utrudniać czytelnikowi lektury, autor zaopatrzył powieść w słownik częściej powtarzających się wyrazów.
Jeśli chodzi o konstrukcję postaci, to najbardziej rozbudowanym bohaterem okazuje się dziennikarz Jakub Stern. Poznajemy nie tylko jego osobowość, ale także życie rodzinne oraz problemy, z którymi się zmaga. Natomiast Wilga de Brie opisywana jest często z dbałością o szczegóły jej wyglądu i garderoby. Mamy więc też w jakimś stopniu opisy panującej wówczas mody kobiecej. Nie da się jednak ukryć, że są to raczej czysto męskie obserwacje Sterna, który – mimo żony i dwójki dzieci – nie pozostaje obojętny na wdzięki redakcyjnej koleżanki.
„Marionetki” czytało mi się lekko i przyjemnie. Wspaniale było się przenieść w epokę śledztw pozbawionych współczesnych metod oraz dziennikarskich tekstów powstających przy akompaniamencie klawiszy maszyny do pisania. Momentami bardziej ciekawił mnie klimat międzywojennego Lwowa niż sama intryga kryminalna. Świadczy to tylko o tym, że Jaszczukowi udało się ten klimat znakomicie odtworzyć. Ale i intryga w zakończeniu okazała się interesująca i zaskakująca.
Udostępnij
Sprawdź, gdzie kupić "Marionetki" Paweł Jaszczuk
Niestety nie znaleźliśmy obecnie żadnych ofert kupna tej książki.