Obsesja, John Douglas, Mark Olshaker

Autor: Ewa Dąbrowska
Data publikacji: 04 października 2021

Obsesja. Wyprawa autora „Mindhuntera” w świat drapieżców seksualnych

Autor: John Douglas, Mark Olshaker
Przekład: Jacek Konieczny
Wydawnictwo: Znak Literanova
Premiera: 11 sierpnia 2021
Liczba stron: 464

Wiedza to siła

Lektura książek takich jak „Obsesja” jest bez wątpienia trudniejsza niż lektura kryminałów. I nie chodzi wcale o nagromadzenie informacji wymuszające większe skupienie, lecz o prosty fakt, że czytając powieść kryminalną, mamy świadomość, że to fikcja, dzięki czemu możemy potraktować książkę jako czystą rozrywkę, choćby jej tematem były nawet najbardziej okrutne zbrodnie. Tu tego nie ma: autorzy „Obsesji” piszą wyłącznie o prawdziwych wydarzeniach. I naprawdę trudno byłoby odebrać tę opowieść jako coś, co ma przynieść relaks. Co wcale nie znaczy, że nie warto po nią sięgnąć – wprost przeciwnie, wiedza zawarta w tej książce przyda się każdemu. Bo, jak udowadniają autorzy, każdy z nas jest ofiarą.

John Douglas to były agent FBI, jeden z pionierów profilowania, który w swojej karierze stawał oko w oko z najgroźniejszymi przestępcami. O tych doświadczeniach opowiedział w kilku innych książkach, między innymi „Mindhunterze. Podróży w ciemność”, napisanym wspólnie z Markiem Olshakerem. Ten sam duet stworzył „Obsesję” – podróży w świat drapieżców seksualnych. Warto jednak zaznaczyć, że to książka inna niż większość, które na fali popularności true crime’u coraz obficiej zapełniają księgarniane półki. Po pierwsze, „Obsesja” została napisana w roku 1998, a zatem w czasach, kiedy sprawami kryminalnymi interesowało się znacznie mniej osób. Powstała zatem z rzeczywistej potrzeby (czego – o tym za chwilę), nie w wyniku swoistej mody na opowieści o zbrodniarzach. Po drugie, ta książka nie jest jak gros innych historii morderców czy gwałcicieli, epatujących szczegółami i de facto stawiających sprawców w świetle reflektorów, nawet mimo wyrażanego wprost potępienia. Rzecz jasna, i w „Obsesji” znajdziemy sporo „ponurych i fascynujących opowieści”, jak nazywają je autorzy. Są tu choćby historie Ronniego Sheltona (spojler: skazanego na 3198 lat więzienia), Gary’ego Heidnika (który przetrzymywał kobiety w piwnicy swojego domu, twierdząc, że to jego Kościół) czy Josepha Stephensona Thompsona (który, tu muszę zacytować, przyznał się do 129 zarzutów: „29 przypadków kwalifikowanego włamania, 11 przypadków włamania, 6 przypadków włamania z zamiarem popełnienia przestępstwa, 6 przypadków kwalifikowanego okaleczenia, 1 przypadek kwalifikowanej napaści, 5 przypadków porwania, 10 przypadków napaści z zamiarem popełnienia przestępstwa seksualnego, 46 przypadków popełnienia przestępstwa seksualnego w formie gwałtu i 15 przypadków innych przestępstw seksualnych w postaci niedozwolonego kontaktu seksualnego”). Ale też, jakby dla zrównoważenia, Douglas opowiada o powojennej sprawie dziewięciu Chłopców ze Scottsboro, którzy odsiedzieli ponad 100 lat w więzieniu za przestępstwo, którego nie popełnili. Ba, za przestępstwo, do którego w ogóle nie doszło! A wszystko dlatego, że pewne dziewczyny bały się przyznać rodzicom do prawdy, a chłopcy byli czarni… 

Bardzo podobał mi się rozdział poświęcony stalkingowi. Mimo że to przestępstwo dopiero od stosunkowo niedawna obecne w kodeksach karnych różnych krajów, wciąż mówi się o nim za mało i zbyt często lekceważy się ofiary, uważając, że przesadzają, a zachowania sprawcy – kwiatki, liściki, nieustępliwość w zapraszaniu na randkę – są urocze. Tymczasem stalking może eskalować aż do tragicznego końca, o czym dobitnie świadczą podane przez Douglasa przykłady, między innymi Richarda Farleya i Arthura Jacksona. A przecież stalking to jedyne przestępstwo, kiedy „przyszły morderca z wyprzedzeniem ujawnia swoją tożsamość policji”.

Wszystkie te opowieści zostały uzupełnione o podbudowę merytoryczną, między innymi w postaci typologii zbrodniarzy czy analizy ich motywacji, z której jasno wynika, że drapieżców seksualnych łączy pragnienie dominacji i podboju. Nie to jednak wyróżnia „Obsesję”, lecz fakt, że autorzy nieco przesuwają akcent, więcej miejsca poświęcając ofiarom. Jak wspomniałam, ta książka powstała z potrzeby – i była to właśnie potrzeba złożenia hołdu ofiarom. Przy czym pisząc „ofiary”, nie mam na myśli wyłącznie osób zamordowanych czy zgwałconych przez drapieżców, ale też ich najbliższych. Autorzy opowiadają w „Obsesji” o ludziach, których zbrodnia pozbawiła kogoś bliskiego, a którzy teraz poświęcają życie temu, by jak najmniej rodzin cierpiało tak, jak cierpieli oni – walcząc na rzecz zmiany prawa i udzielając się w fundacjach wspierających inne ofiary. 

„Obsesja” powstała również z potrzeby ostrzeżenia i edukacji. Bo tak naprawdę ofiarami jesteśmy wszyscy: „albo padamy ofiarami samych przestępców, albo stajemy się ofiarami lęku o siebie, nasze rodziny, nasze dzieci”. Smutna prawda jest taka, że drapieżcy sami nie zaprzestaną swojej działalności, bo nie mają normalnego sumienia albo uczuć. Tak, Douglas wcale nie kryje się ze swoją niewiarą w resocjalizację. Ale też przypadki, które analizował w pracy zawodowej lub o których słyszał, niejednokrotnie pokazały mu, że owszem, sprawca może nauczyć się czegoś w więzieniu – tego, jak nie popełniać po raz kolejny błędów, które doprowadziły do jego schwytania. Nie da się zatem uniknąć drapieżców seksualnych, lecz możemy z nimi walczyć – wiedzą i edukacją. Bo „dwoma największymi orężami w wojnie z przestępczością i brutalnymi drapieżcami są zwiększenie poczucia własnej wartości na poziomie jednostek oraz poczucia odpowiedzialności na poziomie społecznym”. Niestety, dobro nie zawsze zwycięża. Powinniśmy jednak robić, co się da, żeby przegrywało jak najrzadziej.

Udostępnij

Sprawdź, gdzie kupić "Obsesja. Wyprawa autora „Mindhuntera” w świat drapieżców seksualnych" John Douglas, Mark Olshaker