Ostatni lot, Julie Clark

Autor: Ewa Dąbrowska
Data publikacji: 22 czerwca 2020

Ostatni lot

Autor: Julie Clark
Przekład: Paweł Wolak
Wydawnictwo: Muza
Premiera: 03 czerwca 2020
Liczba stron: 446

Dwie ucieczki, jedna tragedia

„Ostatni lot” Julie Clark to thriller mocno promowany. To oczywiście nie jest wada, ale zamieszczenie kilku stron (!) wyimków z recenzji powieści na samym jej początku mnie akurat prędzej zniechęci do lektury, niż do niej zachęci. Przerzuciłam je więc bez czytania, by po prostu poznać książkę – bo historia zaproponowana przez autorkę wydała mi się ciekawa. Dwie kobiety, które zamieniają się na lotnisku biletami, by uciec przed własnym życiem, po czym jeden z samolotów ulega katastrofie – to brzmi jak przepis na dobry punkt wyjścia dla thrillera. I okazało się, że Julie Clark przyrządziła z niego bardzo smaczną rzecz.

Claire jest żoną bogatego polityka, przekonanego, że mając pieniądze, może wszystko. Eva wychowała się w sierocińcu i całe życie musiała radzić sobie sama (i robiła to z różnym skutkiem). Z pozoru te dwie kobiety dzieli wszystko: status społeczny, pochodzenie, wychowanie. Łączy je zaś fakt, że obie są ofiarą przemocy, choć w różnym wymiarze. W kolejnych rozdziałach powieści dowiadujemy się, co doprowadziło je na skraj, co sprawiło, że chcą zniknąć. Czy raczej muszą zniknąć – żeby przeżyć.

Właśnie te dwie postaci kobiece to największa siła „Ostatniego lotu”. Kiedy Eva i Claire zwierzają się ze swoich uczuć, ja im wierzę i czuję ich emocje. Bliższa czytelnikowi pozostaje Claire – przez prosty zabieg zastosowany przez autorkę, mianowicie przedstawianie wydarzeń z jej perspektywy. Eva jest nieco bardziej tajemnicza, również dlatego, że z wyjątkiem kilku miejsc nie mówi sama o sobie, wiemy o niej tylko tyle, ile ujawni nam narrator. A ten zdradza szczegóły jej życia powoli, nie spiesząc się, co świetnie buduje napięcie.

Ale nie tylko tak autorka je tworzy: bardzo często też zawiesza akcję, poniekąd zmuszając czytelnika do jak najszybszej lektury kolejnego rozdziału. I kolejnego, i kolejnego… Fakt, czasami te cliffhangery są nieco przesadzone, a to zmniejsza prawdopodobieństwo opisywanych wydarzeń. Ale i tak widać, że Julie Clark dobrze przygotowała się do pisania od strony technicznej. Potwierdza to też sposób, w jaki poprowadziła narrację. Mamy bowiem w „Ostatnim locie” dwie perspektywy i dwa plany czasowe: historię Claire poznajemy jej oczami od feralnego lotu, historię Evy – oczami narratora i do tego wydarzenia. I od obu tych historii, rzecz jasna łączących się w pewnej chwili w całość, trudno się oderwać. Nie przeszkadzały mi nawet wątpliwości natury technicznej, by tak rzec – dotyczące między innymi kwestii śledzenia innych przez internet (tym silniejsze, że niedawno czytałam „Ukrytą sieć” Jakuba Szamałka, która na ten właśnie temat traktuje – ale dużo bardziej wiarygodnie). Zaskoczył mnie też brak twista w zakończeniu, którego oczekiwałam po licznych twistach w trakcie lektury. Ale bardzo dobrze, że powieść zakończyła się właśnie tak, jak się spodziewałam – dzięki temu osiadła bliżej rzeczywistości i skłoniła mnie do rozmyślań, czy ucieczka od własnego życia jest możliwa i czy da się zacząć wszystko na nowo.

„Ostatni lot” jest przede wszystkim lekką, przyjemną lekturą, jedną z tych, przy których nie rejestrujemy upływu czasu i stron. Ale autorka przemyca też kilka głębszych refleksji: o różnych wymiarach przemocy, o słabości kobiet i jednocześnie ich sile, o determinacji do zmiany… ale też o tym, że pieniądze dużo zmieniają. „Mów mi o twojej rozpaczy, ja opowiem moją. A tymczasem dalej trwa świat” – te słowa Mary Oliver stały się mottem powieści. Czy faktycznie cierpienie jednostki nie ma większego znaczenia dla świata, a  cierpienie niektórych znika pod pieniędzmi innych? 

Udostępnij

Sprawdź, gdzie kupić "Ostatni lot" Julie Clark

PRZECZYTAJ TAKŻE

NOWOŚĆ

Ostatni lot, Julie Clark

Dwie kobiety. Dwie ucieczki. Jedna szansa, by zniknąć.

05 czerwca 2020