Są osoby, które nazywa się ikonami stylu czy mody. Ją nazywa się ikoną nazistowskich ośrodków zagłady. „Zło w ludzkiej skórze, najbardziej przerażające, najbardziej okrutne w całej swojej postaci zło, jakie nigdy nie powinno ujawnić się w człowieku”. Więźniarki mówiły na nią „Bestia”. Kiedy widziały ją po wojnie na sali sądowej, podczas procesów zbrodniarzy wojennych, mdlały. Jak okrutnym człowiekiem była Maria Mandl, skoro sam jej widok wzbudzał tak silne, somatyczne reakcje?
„Od wiejskiej dziewczyny do menedżerki śmierci” – tak najkrócej można opisać losy tytułowej sadystki. Urodziła się i wychowała w austriackiej wiosce. Jako najmłodsze dziecko dość szybko stała się tym najbardziej hołubionym i rozpieszczonym. Jej marzeniem była praca w policji, jednak gdy okazało się to niemożliwe, zatrudniła się we wczesnym obozie jenieckim w Saksonii (1938). Momentalnie poczuła władzę nad więźniarkami. Tak często tłumaczy się bestialstwo strażniczek – dostęp do broni, poczucie wyższości, posiadanie groźnych psów do szczucia, wreszcie mundur i poczucie bezkarności, które szybko przejmowało kontrolę.
Mandelka (jak, między innymi, nazywały ją więźniarki) stworzyła z obozów, w których pracowała, swoje prywatne folwarki. Za nic miała sobie zalecenia czy zakazy zwierzchnictwa. Karała osadzone wedle własnego uznania, przy czym należy zaznaczyć, że owo uznanie zawierało w sobie niemożliwą do opisania dozę okrucieństwa. Znęcała się nad kobietami, biła je i prześladowała. Arsenał jej „standardowych” zachowań i kar jest tyleż imponujący, co przerażający. „Imponujący”, ponieważ nieprawdopodobne wydaje się, by człowiek zdolny był do takiego znieczulenia i barbarzyństwa.
Była wyjątkową sadystką, która przy lada sposobności starała się torturować więźniarki i znęcać się nad nimi we wszelki możliwy sposób. Chodziła stale z pejczem w ręku, którym na lewo i na prawo biła napotkane na terenie obozu więźniarki beż żadnego powodu. Odnosiło się wrażenie, że treścią życia Marii Mandl w obozie oświęcimskim było maltretowanie więźniarek.
Książka zawiera sporo wspomnień i świadectw byłych więźniarek obozów koncentracyjnych. Wiele z nich przyznaje, że wystarczył widok auta sadystki czy rzucone w przestrzeń zdanie, że się zbliża, by wywoływać wśród kobiet paniczny lęk. Kiedy podczas apeli Mandl przechadzała się wzdłuż rzędów mieszkanek obozu, każda z nich wstrzymywała oddech, modląc się, by nie zwrócić na siebie uwagi i by to nie na nią padł jej gniew, a co gorsza cios. „Znakiem rozpoznawczym” okrutnej strażniczki było mocne uderzenie w szczękę, po którym mało kto utrzymywał się w pozycji stojącej, a następnie skopanie do nieprzytomności. Współpracowniczki Marii Mandl, które lepiej odnosiły się do więźniarek, narażały się na gniew i prześladowania ze strony przełożonej. Nie godziła się na choćby odrobinę szacunku wobec nich. Na wszelkie możliwe sposoby starała się pokazać im, gdzie według niej jest ich miejsce.
Ta książka to dowód na to, jak bardzo poczucie władzy i wyższości oraz możliwość decydowania o losie drugiego człowieka mogą wpłynąć na postrzeganie swojej roli. Szczególnie widoczne było to wśród osób pochodzących z nizin społecznych, które dotąd same nie doznały, czym są szacunek i docenienie. Znajdywały więc sposób, by swoje kompleksy i przykre doświadczenia wyładowywać na słabszych od siebie. To jednocześnie potwierdzenie, że zło ma wiele twarzy. Dla wielu osób zbrodniarz wojenny, zdolny do najgorszych i najbrutalniejszych czynów, to mężczyzna. „Sadystka z Auschwitz” jest świadectwem, że zbrodnia może mieć twarz kobiety – drobnej, schludnej i pięknej (tak o Marii mówiły same więźniarki).
Jednocześnie odnajdziemy w tej książce historię samych obozów koncentracyjnych, to, kiedy i gdzie powstawały pierwsze z nich, jak wyglądała ich organizacja. Po tylu latach, kiedy dowiadywaliśmy się, jak traktowani byli więźniowie w ośrodkach zagłady, nadal okazuje się, jak mało wiemy. Jarosław Molenda opisuje straszną i krwawą codzienność kobiet, wymyślne tortury, którym były poddawane. Kartki niemal zioną ich strachem, bólem i bezradnością. Strażniczki zgłaszały się do tej pracy, ponieważ pocztą pantoflową roznosiło się, że to dobrze płatna praca. Ich chęć zarobku powoli przeistaczała się w chęć mordu, powodując trwałe urazy psychiczne u tych, którym udało się to piekło przetrwać.
„Sadystka z Auschwitz” to tytuł, który trudno podsumować krótkim „polecam”/„nie polecam”. To zbiór ludzkich cierpień, blizn, koszmarnych tortur i terroru. Świadectwo tego, jak łatwo zmanipulować człowieka, a także okrucieństwa – w imię właściwie nie do końca wiadomo czego. Podczas lektury zaznaczyłam wiele fragmentów książki, ale nie sposób ich tu przytoczyć. Powinniście te historie poznać, bo je po prostu trzeba znać.
Wstrząsająca historia zbrodniarza i dewianta zwanego Wampirem z Düsseldorfu!
25 sierpnia 2021
Czy znany profesor zabił swoją młodą żonę? Tym żyła cała Polska!
07 kwietnia 2021
Makabryczna historia pierwszego seryjnego zabójcy w powojennej Warszawie!
01 grudnia 2020
Tej przerażającej historii nikt nie wymyślił!
08 stycznia 2020