EP
My zresztą Eminencję bardzo lubimy, on już od dłuższego czasu pojawia się w Grzechu Warte. Swoją droga bardzo długo wydawało mu się, że jest nierozpoznawalny, ale wszyscy dobrze wiedzieli, kto zacz. /śmiech/ Barmani go zwłaszcza lubią, bo wtedy schodzi cała whisky.
Tdd
A czy ten obrządek, który epizodycznie opisałeś, powiedzmy „papieski”, naprawdę miał miejsce?
EP
Tak. Widzisz, Grzechu Warte to taka mała knajpka, gdzie raczej wszyscy się znają, bawią się, piją, tańczą, i wtedy pojawia się Eminencja, i od razu wszystkim stawia…
Tdd
/chrząka znacząco/
EP
Nie, nie, tak jak napisałem, on nigdy nie wychodzi poza patrzenie, on podziwia tych efebów, podziwia piękno…
Tdd
To jest też bardzo mannowskie, tam również był ten klasyczny podziw dla piękna młodego chłopca, ciała…
EP
Coś na rzeczy jest… Ale mnie się to podoba, że on jest wierny swoim przekonaniom, i tak niestety trochę balansuje na granicy, co jest z jednej strony prześmieszne, z drugiej zaś tragiczne… Eminencja to sześćdziesięcioletni facet, który w życiu zapewne nie zrealizował żadnej swej fantazji, pragnienia, przez to spętanie narzuconym konwenansem… A jednocześnie jak się już napije okazuje się być szalenie luźnym i szalenie dowcipnym człowiekiem… No i ten obrządek miał wówczas miejsce, takie bachanalia zwariowane…
Tdd
Wracając do punktu wyjścia Twojej powieści – jak się zapatrujesz osobiście na wszelkie manifestacje równości?
EP
Jak opisałem, był to wówczas marsz równości, gdzie zresztą byli nie tylko geje… I tu jest zresztą moja pretensja do środowiska gejowskiego, szczególnie poznańskiego, że w większości nie było ich tam, gdzie mieli być… Popatrz, nawet Oskar i Olaf zostali w to wplątani przypadkiem, jak wychodzili ze sklepu z butami… Widzisz, wygląda to tak, że ciotki wolą iść kupić sobie nową bluzeczkę, gdy są w Krakowie to polecieć do „ciemni”, albo do Kokona lub do Kiczu, wolą się bawić niż zajmować polityką. Wychodzą z założenia, że i tak niczego nie zmienią… Ja się czasem waham także. Przyznaję, że być obywatelem drugiej kategorii jest zawsze niefajnie, a z drugiej strony takie manify sprawiają, że sami pakujemy się do getta… Trzeciej opcji nie ma, stąd jednak większość gejów wybiera bierność, żyją sobie i już…
Tdd
Jeśli już mowa o gettach – pisałeś sporo o wewnętrznych podziałach w środowisku gejowskim, zresztą z dozą humoru…
EP
Oj, jest sporo podziałów, no jak wszędzie… Są np. „ciotki topowe” w każdej knajpie, tzw. „gwiazdy” albo „gwizdy”, osobniki niedostępne, błyszczące, gdy już się z nimi zbratasz, to awansujesz w tej całej hierarchii… Są „ciotki weteranki”, w Grzechu Warte jest np. Naczelniczka, która jest wredna, złośliwa, no i wszystko, ale nikt go nie rusza, bo to jest taki lokalny weteran… Jest też plankton całych dziwnych typów, od młodych, którzy polują na starszego faceta z wypchanym portfelem. No i są tacy normalni, jak ja, co to przychodzą pogadać, na kawę, poplotkować z Bufetową…
Tdd
To także autentyczny bohater powieści?
EP
No tak… Tym bardziej, że naprawdę, knajpa gejowska zastępuje kroniki towarzyskie, wystarczy przyjść, i już się zna całą galerię: tancerze, aktorzy, politycy, jezuici, dominikanie, i tak dalej, i jak już są rozebrani z tych swoich kostiumów, to zaczynają plotkować na całego…
Tdd
Pytanie ryzykowne: dałeś wydawcy imprimatur na etykietowanie swej prozy jako gejowskiej, napisanej przez geja, o gejach… Czy sądzisz, że dałoby się napisać powieść gejowską samemu nie będąc gejem? Ot, opierając się na opowieściach znajomych gejów?
EP
Ta etykieta jest potrzebna choćby po to, by ciotki po nią sięgnęły i zastanowiły się nad paroma sprawami…I chyba naturalne jest to, że żaden heteroseksualny autor nie potrafiłby opisać, co czuje eminencja patrząc na łydki chłopaka w pociągu, jest to niemożliwe. Heretycy patrzą zupełnie inaczej. /śmiech/ Nie, ja oczywiście wiem, że nie trzeba od razu umierać, żeby opisać śmierć, ale tu jest po prostu kwestia takiej a nie innej emocjonalności…
Tdd
Dobrze. Sygnuje twoją książkę Polska Kolekcja Kryminalna. Czy prywatnie masz jakieś naleciałości kryminalne, fascynacje?
EP
Ojciec namiętnie czytał kryminały, a jak i ojciec, no to i ja. Od wczesnych lat to było tak, że ojciec podbierał moje książki, a ja jego. Ja najpierw czytałem jakieś opasłe tomy o Sumerach, jakiegoś Dostojewskiego czy Tołstoja, ale i te kryminały ojca też… Różne, klasyki czarnego kryminału, ale i nasze powieści milicyjne.
Tdd
Nie przeszkadza Ci to, że choćby w spotkaniach czy wywiadach będziesz najpierw autorem gejowskim, dopiero potem kryminalnym?
EP
Wiesz, to już jest kwestia „wywiadującego”, będę odpowiadał na te pytania, które mi zadadzą.
Tdd
Do powieści znów: dzienniki Igora, taka mała szkatułka, są bardzo poetycką prozą… Jaka jest ich geneza?
EP
Są to przetworzone fragmenty mojego bloga, którego wraz z przyjacielem desperacko przez dwa lata próbowaliśmy prowadzić, i pomyślałem, że coś można by było z tym zrobić. I wybrałem, by Igor był właśnie, za pomocą swych pamiętników, gadającym trupem.
Tdd
Wpisałeś się, chcąc nie chcąc, w serię naszych kryminałów miejskich, zresztą po raz któryś już nawet – poznańskich. Czym dla Ciebie jest Poznań? Urodziłeś się tam?
EP
Mieszkam tam od lat dziesięciu, urodziłem się w Kostrzyniu nad Odrą, miłe miasteczko… Tak się przypadkiem złożyło, że ten Poznań się trafił… Choć przyznam, że dla mnie wszystko na wschód od Kalisza to już Azja, a ja nie lubię Azji… /śmiech/ Moja babcia tak powiadała, że jak już musi się gdzieś wybrać, to na południe jest ok., na Śląsk też można, Małopolska owszem, ale już kiedy myślała o Warszawie, mawiała: „Boże, przecież to Azja!”.
***
Udostępnij