Jedna książka co 2,5 minuty, czyli 18 tys. egzemplarzy miesięcznie! Taka jest średnia sprzedaż thrillerów B.A. Paris w Polsce.
Polscy czytelnicy pokochali thrillery psychologiczne B.A. Paris – autorka była trzykrotnie nominowana do BESTSELLERA EMPIKU (jej książki trafiły na listę bestsellerów Empiku w sumie aż 77 razy!) i trzykrotnie znalazła się w finale plebiscytu Książka Roku portalu Lubimyczytać.pl. Do księgarń właśnie trafiła czwarta powieść tej autorki – „Dylemat”, z tej okazji z B.A. Paris rozmawiała Marta Guzowska – autorka kryminałów dla dorosłych i młodych czytelników.
Marta Guzowska: „Dylemat” to powieść inna niż poprzednie. To bardziej dramat niż thriller psychologiczny. Właściwie jeśli chodzi o same wydarzenia, niewiele się w niej dzieje, a jednak miałam trudności ze zgaszeniem wieczorem światła. Dlaczego zdecydowała się pani napisać coś tak odmiennego od swoich poprzednich książek?
B.A. Paris: Rzeczywiście, to nie do końca thriller, zdecydowanie bardziej tę książkę można określić jako dramat psychologiczny. Jest w nim jednak tyle napięcia i niepewności co do tego, co się wydarzy, że można go podciągnąć także i pod ten pierwszy gatunek. Od jakichś dwóch lat nosiłam się z zamiarem napisania tej książki, chociaż byłam winna brytyjskiemu wydawcy jeszcze jeden klasyczny thriller psychologiczny. Ta historia nie dawała mi jednak spokoju, przekonywałam więc wydawcę, żeby pozwolił mi napisać coś innego, lecz również bardzo niepokojącego, z dużą dawką suspensu. Wydawca dał się namówić i tak powstał „Dylemat”. Ale, podobnie jak w przypadku wcześniejszych książek, punktem wyjścia stało się pytanie: Co by było, gdyby...? Mam takie wrażenie, że kiedy dowiadujemy się o czymś naprawdę wstrząsającym, szczególnie jeśli musimy czy powinniśmy się tą informacją z kimś podzielić, trafiamy nagle w jakąś lukę czasową, nasza rzeczywistość nagle rozjeżdża się z rzeczywistością tych, którzy jeszcze nie wiedzą. Zaczęłam się zastanawiać: a gdybym to ja musiała przekazać komuś złą wiadomość? A gdybym z tym zwlekała? A gdyby ten, komu mam powiedzieć, również o czymś mi nie mówił…?
Ale jest tu jeszcze jedna skomplikowana sytuacja psychologiczna, ponieważ bohaterowie niosą na swoich barkach ciężar przeszłości. Główna bohaterka marzyła o wspaniałym przyjęciu, od zawsze chciała, żeby tak wspaniałe było jej przyjęcie ślubne, ale z różnych względów w przeszłości się to nie udało, więc postanowiła uczcić huczną imprezą swoje czterdzieste urodziny. W ciągu lat właściwie stało się to jej obsesją. Natomiast jej mąż, który bezsprzecznie bardzo ją kocha, zrobił w życiu wiele rzeczy, które były wobec niej zwykłymi świństwami. Te napięcia między małżeństwem są bardzo absorbujące, dosłownie wciągają czytelnika. Czy podpatrzyła pani gdzieś taki wzajemny stosunek dwóch osób, czy jest to sytuacja całkowicie zmyślona?
Jestem wdzięczna losowi, że ta historia nie jest oparta na moich doświadczeniach, ale oczywiście coś takiego mogłoby się mi przydarzyć, podobnie jak każdemu innemu. Wszystko, co dzieje się na kartach książki, mogłoby wydarzyć się naprawdę. Katastrofy samolotowe zdarzają się stosunkowo rzadko, ale my coraz częściej podróżujemy i coraz częściej podróżują nasi bliscy. Często też, tak jak bohaterowie książki, zawieramy związki w bardzo młodym wieku, bywa, że zmuszeni sytuacją, choćby niespodziewanym rodzicielstwem. Takie związki mogą szybko zakończyć się rozstaniem, ale mogą też trwać wiele lat i przechodzić różne koleje losu, jak to było w przypadku pary, którą opisałam. Ale to nie znaczy, że dwójka ludzi nie może być ze sobą szczęśliwa. „Dylemat” daje w każdym razie iskierkę nadziei...
W tej powieści, ani w poprzednich, w ogóle nie ma okrutnych scen. Najokrutniejsze, co znalazłam, to wzmianka o śmierci psa w powieści „Za zamkniętymi drzwiami”, który zresztą kona z pragnienia, ale też nie znajdziemy w książce opisu tej śmierci. Nie ma też seksu. Czy, trochę jak Agatha Christie, myśli pani, że okrucieństwo i seks w prozie są nieeleganckie?
Okrucieństwo nie jest czymś, co chciałabym opisywać ze szczegółami. Zresztą, nie jestem pewna, czy byłabym w tym wiarygodna – nigdy nie widziałam prawdziwego okrucieństwa na własne oczy. Sceny seksu z kolei omijam ze względu na moich rodziców, którzy czytają wszystkie moje powieści. Po prostu nie czułabym się z tym komfortowo. Zresztą wszyscy wiemy, że małżeństwa uprawiają seks i swobodnie możemy pozostawić to wyobraźni czytelników. W przypadku „Dylematu” napięcie pomiędzy małżeńską parą opiera się na czymś zupełnie innym.
Ale zastanawiam się, oczywiście z uśmiechem, czy jednak pani sama w sobie nie jest okrutną osobą – bo budować fabuły tak pełne napięcia, które tak stresują czytelnika i tak nakręcają go do dalszej lektury, może tylko autorka, która nie ma ani krzty litości! No i – już na poważnie – opisuje pani coś, czego nie opisywała Agatha Christie – przemoc psychiczną między bohaterami…
Rzeczywiście, w moich powieściach pojawia się przemoc psychiczna. Weźmy choćby przypadek z książki „Za zamkniętymi drzwiami”: Jack więzi Grace, ale fizyczne zniewolenie to zaledwie ułamek cierpień, jakich jej przysporzył. Proszę mi jednak wierzyć, że opisywanie psychicznego okrucieństwa Jacka wobec żony wcale nie sprawiało mi przyjemności. To w ogóle jest postać, która mocno wymknęła się spod kontroli. Mam wrażenie, że Jack zawładnął mną, gdy pisałam tę powieść – mocno mnie to przeraziło i nie było w tym nic miłego, bo jestem z natury łagodną osobą. Z kolei w „Dylemacie” przemocy psychicznej w ogóle nie ma, zupełnie brak tu wyrachowania, rozmyślnego dążenia ku temu, żeby komuś wyrządzić krzywdę. Właściwie jest nawet zupełnie odwrotna sytuacja. Owszem, są silne emocje, sama bardzo się emocjonowałam, pisząc i potem czytając, to co wyszło spod mojej ręki. Ale oczywiście nie jest moim zamiarem dręczenie moich czytelników, ani też bohaterów, choć, jak się okazuje, fabuła często tego ode mnie wymaga. W rzeczywistości to ja jestem ofiarą własnego pisania, bo ja czuję się najgorzej z tym, co się moim bohaterom przydarza, i co sama de facto im robię...
Także w ostatniej powieści jest dużo okrucieństwa, chociaż często jest ono niezamierzone. To, co bohaterowie robią w dobrej wierze, często okazuje się okrutne i krzywdzi ich bliskich…
Rozumiem to podejście, ale ja sama patrzę na to trochę inaczej. Mam wrażenie, że tajemnica, której się jeszcze nie zdradziło, staje się torturą dla tego, kto ją w sobie nosi. Staje się autodestrukcyjna, tym bardziej że mamy świadomość, że jeśli ją zdradzimy, stanie się ona torturą również dla tej drugiej osoby. Dopóki tego nie zrobimy, obciąża tylko naszą psychikę i nasze sumienie. Ale wiadomo, że złą wiadomość kiedyś trzeba przekazać. To jest nieuniknione i przez to jeszcze bardziej przerażające i trudne.
We wszystkich pani książkach akcja dotyczy niewielkiego kręgu bliskich sobie osób: zło czai się w domu, a krzywdzi zawsze (świadomie czy nieświadomie) ktoś bliski. Czy to znaczy, że sądzi pani, że nigdy nie znamy drugiego człowieka?
Oczywiście nie można popadać w przesadę, ani tym bardziej w paranoję. Nie jest tak, że bliscy nic nie robią, tylko knują przeciwko nam, pakują nas na minę, a my na nią następujemy z uśmiechem na ustach. W ogromnej większości przypadków nic takiego nie ma miejsca. Ale też prawdą jest, że to bliscy znają nasze czułe punkty, to z ich strony najmniej spodziewamy się zdrady czy krzywdy, i to właśnie oni potrafią uderzyć najcelniej i zranić nas najboleśniej.
Głównymi bohaterkami pani pierwszych dwóch książek, „Za zamkniętymi drzwiami” i „Na skraju załamania”, są kobiety, w trzeciej, „Pozwól mi wrócić”, głównym bohaterem jest mężczyzna (chociaż kobiety są również bardzo ważne), a czwarta, „Dylemat”, jest opowiedziana na zmianę z punktu widzenia kobiety i mężczyzny. Dlaczego zmienia pani perspektywę opowieści?
Zaczęłam pisać „Dylemat” z punktu widzenia Adama, to miała być jego opowieść. Ale potem pomyślałam, że powinnam udzielić głosu również Livii. Są małżeństwem, biorą udział w tych samych wydarzeniach, ale jest oczywiste, że ich punkty widzenia będą całkowicie różne. Ta różnica wydała mi się niezwykle ciekawa. Dzięki zabiegowi, który zastosowałam, czytelnik wie o obojgu znacznie więcej, niż oni o sobie nawzajem, i zna ich tajemnicę – czy tę samą? tego dowiecie się z książki! – co pozwala mu być o krok przed nimi. Cała historia staje się dzięki temu o wiele bardziej dynamiczna i bardziej emocjonująca.
Od pani książek chciałabym teraz przejść do pani. B.A. Paris – tylko pierwsze litery imion i nieprawdziwe nazwisko. Dlaczego?
Na samym początku, kiedy tylko zaczęłam pisać, miałam obawy, że nikt nie będzie chciał tego wydać. Potem martwiłam się, że nawet jeśli ktoś zdecyduje się wydać moją książkę, to nikt nie będzie chciał jej kupić. Wydawało mi się, że jeśli książka ukaże się pod pseudonimem, to odrzucenie nie sprawi mi aż takiej przykrości. Będzie trochę tak, jakby to nie dotyczyło mnie. No i dzięki pseudonimowi nie ryzykowałam okrycia nazwiska mojej rodziny hańbą porażki. Do dziś, patrząc na pseudonim na okładce i tłumy na spotkaniach z czytelnikami, nie mogę uwierzyć, że to jednak ja, że to moje własne powieści są tak chętnie czytane i doceniane. Teraz, kiedy moje książki odniosły sukces, trochę żałuję, że nie zatrzymałam mojego prawdziwego imienia i nazwiska, chociaż i tak jest zbyt długie i nie wyglądałoby dobrze na książce.
Muszę jednak przyznać, że do dziś nie afiszuję się informacją, że jestem pisarką. Długo ukrywałam to, że zaczęłam wydawać powieści – znajomym z Francji przyznałam się dopiero po roku od ukazania się pierwszej z nich. Właściwie to B.A. Paris je pisze, a mnie wszyscy znają jako Bernadette.
A więc B to inicjał imienia Bernadette. A co z A?
Anne. To moje drugie imię, które odziedziczyłam po babci.
A skąd się wziął ten Paryż (Paris)?
Kocham Paryż! W tym mieście spędziłam bardzo szczęśliwe lata, tu poznałam mojego męża, tu się zakochałam. Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby był na stałe obecne w moim życiu – choćby jako pseudonim artystyczny.
ciąg dalszy nastąpi
Tłumaczyła: Taida Meredith
fot. Philippe Matsas
B.A. Paris laureatką Honorowej Nagrody Wielkiego Kalibru.
04 maja 2023
Jest ciemno. Nie wiesz, gdzie jesteś. Słyszysz zbliżające się kroki.
31 stycznia 2023
B.A. Paris należy obecnie do najpopularniejszych autorek thrillerów psychologicznych. Po lekturze „Terapeutki” wiem dlaczego – ale wiem też, że nie stanie się moją ...
10 maja 2021
Na tym osiedlu wszystko jest doskonałe. Nawet zbrodnia…
14 kwietnia 2021
Druga część wywiadu z B.A. Paris. Z autorką thrillerów psychologicznych rozmawiała pisarka Marta Guzowska.
27 marca 2020
Jak daleko się posuniesz, by zapewnić osobie, którą kochasz, kilka dodatkowych godzin szczęścia?
11 marca 2020
„Pozwól mi wrócić” to opowieść mroczna jak deszczowa, listopadowa noc, mroczna jak dusza desperata, a jednocześnie wciągająca.
23 kwietnia 2019
Fani autorki z niecierpliwością czekali na jej kolejny thriller psychologiczny. Gdy pojawił się na półkach księgarni, wzbudził skrajne reakcje wśród czytelników. ...
11 kwietnia 2019
Kiedy zniknęła, powiedział prawdę. Ale nie całą… Pod naszym patronatem ukazała się właśnie nowy thriller B.A. Paris, „Pozwól mi wrócić”.
13 lutego 2019
Powieść B.A. Paris to dobry przykład thrillera psychologicznego, w którym najważniejszą rolę grają emocje bohaterów i to na nich zbudowana jest akcja.
22 lutego 2018
Opowieść o pewnej deszczowej nocy i wyrzutach sumienia...
15 lutego 2018
Tak to już jest, że wielkimi bestsellerami stają się zwykle nie pozycje wartościowe, przełomowe czy też niebanalne pod względem literackim, ale wręcz przeciętne. Hasło, ...
05 kwietnia 2017