Wywiad z Larsem Billem Lundholmem

Autor: Ewa Dąbrowska Data publikacji: 25 sierpnia 2014

Wywiad z Larsem Billem Lundholmem

Szwed Lars Bill Lundholm jest scenarzystą seriali, m.in. o inspektorze Wallanderze i inspektor Irene Huss. Debiutował w 1987 roku tomikiem poezji; później stworzył ich jeszcze dwa. W 2002 roku ukazała się pierwsza część jego dotychczas czterotomowego cyklu kryminałów o morderstwach popełnianych w różnych dzielnicach Sztokholmu.

Filia: Miłośnicy skandynawskich kryminałów w Polsce dobrze znają seriale, takie jak „Wallander”, „Komisarz Winter” i „Inspektor Irene Huss”, do których tworzył Pan scenariusze. Czy praca nad adaptacją czyjejś twórczości również daje Panu satysfakcję?

Lars Bill Lundholm: Tak, i to wielką. To spore wyzwanie – wchodzisz do światów innych pisarzy i próbujesz stworzyć nowy rodzaj dramatyzmu, którego nie jest w stanie dać ci książka, natomiast może to zrobić film.

F.: Czy autorzy współpracują przy tych adaptacjach?

L.B.L.: Nie, to rzadkie przypadki.

F.: Do tej pory za największego piewcę Sztokholmu w literaturze kryminalnej uważa się Stiega Trentera. Czy pisząc w latach 80. scenariusze do filmów telewizyjnych według jego powieści, myślał Pan o tym, że kiedyś sam stanie się autorem sztokholmskich kryminałów?

L.B.L.: Czytałem powieści Trentera w latach 80. XX wieku i kiedy później zdecydowałem się pisać kryminały, naturalne było, że zacząłem pisać o moim rodzinnym mieście. Jego powieści mają już ponad 50 lat, więc pomyślałem sobie, że czas na nową mroczną sztokholmską serię.

F.: Co sprawiło, że po latach pracy dla filmu i telewizji zdecydował się Pan na pisanie książek?

L.B.L.: Zaczynałem od pisania książek. Zanim stworzyłem swój pierwszy scenariusz, wydałem trzy tomiki poezji. Tak więc byłem stosunkowo znanym poetą, zanim porwał mnie przemysł filmowy.

F.: Czy jest Pan teraz scenarzystą piszącym książki, czy raczej pisarzem pracującym niekiedy nad scenariuszami?

L.B.L.: Pół na pół. W przypadku książki masz pełną kontrolę nad swoją pracą. To miłe, ale czasochłonne. W przypadku filmu i telewizji to praca zespołowa i również ją lubię. Nie jest to tak samotnicze zajęcie jak pisanie książek.

F.: Polscy czytelnicy czekają właśnie na Pana pierwszą powieść. Czy mógłby Pan przedstawić im swojego bohatera?

L.B.L.: Jest stosunkowo młody jak na komisarza, to jedna z tych bystrych osób, które od czasu do czasu wyłaniają się z podziemia całego policyjnego systemu. Jest ułomny – używa laski do utrzymania równowagi. Ma córkę i żonę, ale nie mieszkają razem. Jego żona nie życzy sobie w domu zapachu morderstwa, tak więc kiedy prowadzi jakąś sprawę, mieszka osobno. Ma problem z autorytetami, przez co często ryzykuje karierą przed przełożonymi. Jego znajomi mówią o nim „borsuk”, bo jest jak zwierzę, które nigdy nie wypuszcza ofiary, kiedy już zaciśnie na niej zęby. Jest dobrym pływakiem i uwielbia wszystko, co ma związek z Francją – muzykę, wino. To bohater klasy robotniczej, pragnący sprawiedliwości dla ofiar zbrodni.

F.: Jakie były Pana inspiracje przy tworzeniu takiego bohatera jak Axel Hake?

L.B.L.: Napisałem 12-odcinkowy serial dla telewizji „Dziecięca Agencja Detektywistyczna” o dzieciakach, które zakładają ją w piwnicy. Chłopiec, który jest inicjatorem założenia agencji, jest niepełnosprawny, chodzi o lasce i nie może biegać. Daje więc ogłoszenie, że szuka szybkiego biegacza, żeby on mógł się skupić na robocie umysłowej. Pomyślałem, że ten chłopiec, kiedy dorośnie, mógłby wstąpić do policji.

F.: Wielu szwedzkich pisarzy opowiada o tym, jak dokładny research robią przed napisaniem książki. Czy Pan również prowadzi dokładną dokumentację dotyczącą faktów i miejsc z Pana powieści?

L.B.L.: Tak. Filmuję wszystkie domy i miejsca, które znajdują się później w książce. A ponieważ piszę o Sztokholmie, dużo czytam o historii zarówno całego miasta, jak i poszczególnych ulic i budynków.

F.: Pana cykl sztokholmski opisuje na razie cztery dzielnice szwedzkiej stolicy. Czy będą kolejne tomy serii?

L.B.L.: Tak. Właśnie napisałem nową książkę, „The City Murders”.

F.: Czy jest szansa, że Axel Hake również trafi na ekrany?

L.B.L.: Tak, ale najpierw chciałbym napisać jeszcze kilka książek. W pewnym sensie tracisz swojego książkowego bohatera, kiedy wcieli się w niego aktor. Twój wewnętrzny obraz stworzonej postaci staje się rozmazany, zagmatwany. Chciałbym jeszcze jakiś czas uchronić przed tym Axela Hake.  

F.: Skandynawskie kryminały od lat cieszą się niesłabnącą popularnością na całym świecie. Gdzie upatruje Pan źródeł takiego sukcesu? Czy tutejsi autorzy wiedzą o zbrodni coś, o czym nie mają pojęcia pisarze z innych krajów?

L.B.L.: Nie mam pojęcia. Nie sądzę. Myślę, że to kwestia kulturowa, jedne rzeczy prowadzą do drugich. Mamy dużo dobrych autorów kryminałów i to chyba sprawia, że inni również zaczynają je pisać zamiast, powiedzmy, romanse...

 


Wywiad przeprowadziło Wydawnictwo Filia.

Zdjęcie autora pochodzi z serwisu filmweb.pl.

Udostępnij