Aleja samobójców, pierwsza powieść sygnowana przez duet pisarzy kryminalnych Czubaj/Krajewski, właściwie była jedynie – posłużę się metaforyką militarną - „rozpoznaniem walką”, po którym trudno było określić w jasny sposób główny cel ofensywy. Rozpoznanie było nawet skuteczne, choć nie obyło się bez strat w ludziach i sprzęcie. Teraz jest już więcej danych do analizy strategii pisarskiej, bo – po pierwsze – Czubaj kilka miesięcy temu wydał solową powieść kryminalną 21:37, a kilka dni temu ukazała się kolejna książka duetu Czubaj/Krajewski, czyli Róże cmentarne.
Zanim jednak zacznę wyłuszczać, w jaki sposób rozwija się twórczość wyżej wspomnianego duetu, napiszę pokrótce, jaka to intryga kryminalna pojawia się w Różach cmentarnych. Znowu jest upalne, nadmorskie lato, przez Trójmiasto oraz bliższe i dalsze okolice przewala się tłum turystów, pośród których czai się seryjny zabójca, co więcej – zabójca naśladowca, który wzoruje się na głośnych zbrodniach z przeszłości. Zabił już trzy kobiety, teraz ma uderzyć kolejny raz, o czym – przekonany o swojej bezkarności – skwapliwie donosi w liście do policji. Wszyscy funkcjonariusze z nadmorskim miejscowości postawieni zostają w stan gotowości. W tym również Pater, który nie jest z tego powodu szczęśliwy, gdyż zaplanował sobie wakacje w Grecji z uroczą pielęgniarką Joanną, co do której ma poważne i dalekosiężne plany. Na plaży we Władysławowie zostaje odnalezione nagie ciało młodej kobiety, która na pośladku ma wytatuowany krzyż zwieńczony kwiatem róży. Pater widział już taki tatuaż. Kilka lat wcześniej prowadził sprawę zabójstwa dwóch studentek (jedna z nich miała taki sam tatuaż) na plaży w Gdańsku i nie była to sprawa przyjemna. Pater nie poradził sobie z nią. Teraz za wszelką cenę stara się naprawić błędy z przeszłości i dopaść zabójcę, w czym pomagają mu jego podwładni Kulesza i Wieloch. Stara się aż za bardzo…
W Alei samobójców, co tu kryć, postać głównego bohatera cyklu, nadkomisarza Patera, była dosyć płaska, papierowa, złożona z doskonale znanych klisz i schematów (policjant w wieku średnim, rozwodnik, samotny, zgorzkniały, cyniczny) a do tego antypatyczna (nie przez przypadek za plecami nazywany był przez kolegów Antypaterem). W kolejnej powieści Czubaj/Krajewki postarali się ją nieco ubogacić. Pater w Różach cmentarnych nie jest już jedynie mrukliwym, nieprzyjemnym gburem, który z chorobliwą skrupulatnością poprawia błędy językowe ludzi, z którymi rozmawia (zanim trafił do policji, skończył polonistykę). Bohater wyraźnie łagodnieje, zaczyna otwierać się na innych (po długich latach przechodzi wreszcie z Kuleszą i Wielochem na „ty”), kiełzna swoje cyniczne poczucie humoru. Spora w tym zasługa Joanna, którą równie desperacko, co nieumiejętnie stara się zdobyć (co momentami jest rozczulające). Mówiąc krótko, staje się bardziej ludzki, a przez to ciekawszy.
Intryga w Różach cmentarnych jest interesująca, ubarwiona ciekawostkami (skrócony poczet polskich seryjnych zabójców), choć momentami nieco zawiła, by nie rzec – chaotyczna. Wydaje mi się jednak, że jest to celowy zabieg autorów, którzy w ten sposób starali się pokazać zagubienia Patera, który tak bardzo stara się jak najszybciej rozwiązać dręczącą go (także psychicznie) sprawę, że czasami błądzi jak dziecko we mgle, popełniając błąd za błędem.
Jest jednak coś, czego autorom Róż cmentarnych poprawić się nie udało: styl. Zapisali już „wespół w zespół” dobrych kilka setek stron, ale wciąż styl ich prozy jest doskonale bezbarwny, nijaki, pozbawiony jakiejkolwiek wyrazistszej sygnatury. Niby wszystko jest poprawne i sprawne, niby czyta się tę prozę bez wysiłku, tyle tylko że jest ona całkowicie przezroczysta (co nie jest w tym przypadku komplementem). Zdaję sobie wprawdzie sprawę, że po pierwsze, ani Czubaj, ani Krajewski wyrafinowanymi stylistami nie są i zapewne nie będą, po drugie, pisanie w duecie ma swoją specyfikę i swoje prawa, więc pisarze muszą nieco kiełznać swoje indywidualne zapędy, aby w narracji nie były nazbyt widoczne szwy i łączenia. Cóż by jednak szkodziło, żeby pisarze wykoncypowali jednak jakąś wyrazistszą czubajowo-krajewską sygnaturę!? Myślę, że to by tylko ubarwiło cykl o Paterze. Chociaż – może się tylko czepiam, może dzielę włos na czworo, bo w końcu ilu czytelników kryminałów zaprząta sobie uwagę takim szczegółem jak styl?
Po „rozpoznaniu walką” Czubaj/Krajewski zajęli pozycję, okopali się na niej. Czy ruszą znowu naprzód, ku kolejnym wyzwaniom? Pewnie już niedługo się o tym przekonamy.
Róże cmentarne, Mariusz Czubaj, Marek Krajewski
Seria: Mroczna Seria
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2009
Stron: 318