Perkalowy dybuk, Konrad T. Lewandowski

Autor: Robert Ostaszewski
Data publikacji: 07 września 2009

Perkalowy dybuk

Autor: Konrad T. Lewandowski
Wydawnictwo: Wydawnictwo

Już po raz czwarty mamy okazję śledzić przygody młodej gwiazdy przedwojennej stołecznej policji, nadkomisarz Jerzego Drwęckiego, kolejny też raz Konrad T. Lewandowski zafundował swojemu bohaterowi wycieczkę – akcja poprzedniej powieści, Elektrycznych pereł rozgrywała się przede wszystkim w Poznaniu, najnowszej zaś głównie we włókienniczej Łodzi, objawiającej się w Perkalowym dybuku także jako miasto przemocy i szemranych interesów.  

Przyznam szczerze, że czekałem z niecierpliwością na kolejną książkę z serii o sympatycznym i skutecznym nadkomisarzu, z różnych powodów: mimo iż kryminały retro cieszą się u nas coraz większą popularnością i nowi autorzy próbują swoich sił w tym podgatunku, to jednak wciąż w tej kategorii rządzi tercet Krajewski, Wroński i Lewandowski, a ten ostatni zwraca się ku nieco innej formule retro niźli dwaj pozostali, w dużo większym stopniu stawiając na humor, zabawę konwencją, igranie kulturowymi i historycznymi odniesieniami – z całkiem ciekawym skutkiem, dodam. Byłem też ciekaw, czy w kolejnej już części serii autor Magnetyzera utrzyma poziom z książek poprzednich, co przecież twórcom takowych cykli nie zawsze się udaje. Jaki więc jest Perkalowy dybuk? Bez wątpienia nie gorszy od poprzednich, lecz czy lepszy – raczej też nie.

Drwęcki nie czuje się najlepiej, bo odkąd na świecie pojawił się jego pierworodny syn, dręczy go bezsenność, a swoje dokładają też podwładni. Podkomisarz Księżyk na własną rękę postanawia rozprawić się ze stołecznymi sutenerami, co przeradza się w krwawą jatkę w chicagowskim stylu na ulicy Krochmalnej, podczas której ginie kilkunastu przestępców a wielu policjantów zostaje rannych. W dodatku na nadkomisarza spada jeszcze sprawa dziewczyny bardzo lekkich obyczajów zgwałconej i uduszonej na terenie… należącym do męskiego zakonu, której jego podwładny-katolik nie chce prowadzić. A to jeszcze nie wszystko. Zesłany za niesubordynację do Łodzi Księżyk zostaje tam bestialsko zamordowany. Drwęcki bierze sprawy w swoje ręce, choć nie będzie mu łatwo prowadzić śledztwo, bo początkowo kiepsko orientuje się w specyfice nieformalnych powiązań i zależności w trójkącie: miejscowa policja – półświatek (opanowany przez Żydów) – przedsiębiorcy, którzy też swoje mają za uszami. Wreszcie – będzie musiał zmierzyć się z tajemnicą, która na chwilę zachwieje jego racjonalistycznym światopoglądem.  

W Perkalowym dybuku Lewandowski posłużył się pomysłami i patentami, które z powodzeniem wykorzystał już w poprzednich powieściach serii. Niby tak robią wszyscy, niby tego potrzebują czytelnicy, szukający w książkach tego, co zdążyli już poznać i oswoić. Momentami zaczynają to już być rozwiązania nazbyt oczywiste. Niby – ograniczę się do dwóch przykładów – kolejne scenki z pełną energii, zasadniczą i stanowczą babcią Ireną, która każdego umie postawić do pionu a i w śledztwie dopomoże, niby następne eksperymenty młodej żony nadkomisarza, odkrywająca swoją seksualność wciąż jeszcze są smakowite i zabawne, ale przez swoją przewidywalność właśnie nazbyt oczywiste. Zdaję sobie sprawę, że postać Drwęckiego i tak wyróżnia się na plus spośród całego zastępu odbijanych jakby z jednej sztancy postaci policjantów-twardzieli, popijających abnegatów zmagających się z życiowymi traumami. Może jednak warto by ją już nieco „przełamać”, wprowadzając do całkiem obszernej w powieściach cyklu warstwy obyczajowej nowe wątki czy postaci.

Coraz mniej jestem też przekonany do pomysłu wysyłania nadkomisarza w ramach śledztw do kolejnych miast. Może Lewandowski zwyczajnie znużył się już przedwojenną Warszawą, może opisywanie Poznania czy Łodzi zdaje się autorowi bardziej inspirujące – trudno mi orzec. Efekt końcowy – moim zdaniem – jednak nie do końca przekonuje. Nie wystarczy skupić się na kilku oczywistościach w rodzaju, iż Łódź jest miastem kominów, w którym kiepsko jest z kanalizacją. Lewandowskiemu nie udało się uchwycić ducha tego przedwojennego miasta przemysłowego.

Trochę narzekam i wyrzekam, wysoko zawieszając Lewandowskiemu poprzeczkę, ale to głównie dlatego że bardzo tego pisarza i jego cykl retro cenię. Marzy mi się – jak to krytykowi – żeby autor z książki na książkę się rozwijał, zamiast tkwić w tym samym miejscu. Może już w następnej powieści… Na razie pozostaje mi cieszyć się tym, co mam, czyli Perkalowym dybukiem. Wbrew moim zastrzeżeniom uciecha to jednak spora.

Perkalowy dybuk, Konrad T. Lewandowski

Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2009

Stron: 284

Udostępnij

Sprawdź, gdzie kupić "Perkalowy dybuk" Konrad T. Lewandowski

PRZECZYTAJ TAKŻE

RECENZJA

Czas egzorcystów, Konrad T. Lewandowski

Konrad T. Lewandowski to autor, wokół którego ostatnio zrobiło się głośno za sprawą incydentu z blogerką. A to wokół jego książek powinno być głośno! 

29 stycznia 2015

WYWIAD

Konrad T. Lewandowski o...

Łodzi i Perkalowym dybuku - WYWIAD!

14 września 2009

RECENZJA

Elektryczne perły, Konrad T. Lewandowski

Po trzecie wreszcie Lewandowski sprytnie zagrał na nosie tym, którzy bili się o dominację na literackiej mapie Polski, gdyż w Elektrycznych perłach zagarnął ...

07 lutego 2008

NOWOŚĆ

Elektryczne perły, Konrad T. Lewandowski

{mosimage}Już w sprzedaży (11.I.)

15 stycznia 2008

RECENZJA

Bogini z labradoru, Konrad T. Lewandowski

{mosimage} Gdyby słowa „przygoda” użyć w rozumieniu niegdysiejszej Nowej Przygody (czy Nowego Hollywood), kryminały retro da się zgrabnie wybronić, czyniąc je ...

14 sierpnia 2007

RECENZJA

Magnetyzer, Konrad T. Lewandowski

{mosimage} Jest tu gatunkowy klucz dla zabezpieczenia wszystkich frontów (podtytuł „kryminał retro”). Są ulice międzywojennej Warszawy. Są obudzone na ...

06 sierpnia 2007