Thriller na dwadzieścia sześć trupów
Oto przepis na dobry thriller: człowiek, który nie ma nic do stracenia, spisek, którego autorzy mają do stracenia wszystko, wisząca na włosku ogólnoświatowa katastrofa, szybka akcja i dużo trupów. Oraz autor, który tych składników potrafi użyć w odpowiednich ilościach.
Z tym lubianym gatunkiem zmierzył się kryminalnie dotąd ukierunkowany Krzysztof Koziołek. Efektem jest jego najnowsza książka: „Premier musi zginąć”. Głównym bohaterem jest młody projektant mostów – Tomasz Mika, któremu nieznani sprawcy zabijają żonę i córeczkę. Wiedziony chęcią zemsty i niezadowolony ze śledczych procedur policji postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. I bierze – trzeba przyznać, że dość skutecznie. Towarzyszą mu nadkomisarz Sara Bednarz, piękna (a jakże!) policjantka, która lubi działać na własną rękę, oraz żądny odwetu za morderstwo żony przyjaciel Miki, topiący swoje nieszczęście w kieliszku (a raczej: w kieliszkach. I to wielu).
Regułą jest już u Koziołka miejsce, w którym rozgrywa się akcja jego książek: taki pisarski patriotyzm lokalny. Nie jeździmy po całym świecie ani nie włóczymy się po jednym mieście. Nowa Sól, Jelenia Góra, Szklarska Poręba – i tym razem Warszawa, bo w „Premierze…” do wyborów daleko i tylko tam można znaleźć tytułowego bohatera. Gościnnie występuje też (w nieco innym charakterze) jeden z lokalnych, wałbrzyskich dziennikarzy.
Sposób konstruowania fabuły zdradza, że Koziołek sumiennie odrobił pracę domową. Szybkie zwroty akcji, aż chciałoby się powiedzieć: cięcia scen, przywodzą na myśl książki mistrza Forsytha czy w niczym mu nie ustępującego Ludluma, oraz wiele, bardzo wiele thrillerów filmowych. Czytelnik przenosi się w zawrotnym tempie z obozu „swoich” do „wrogów”, słuchając kluczowych urywków rozmów i zbierając informacje, które pozwalają mu powoli układać wymyślone przez Koziołka puzzle. Mniej wprawni w układankach kilka razy pomylą pewnie dywan z perskim kotem, bardziej wprawni – docenią wywiązanie się z konstrukcyjnych wymagań gatunku. Jednych i drugich zaskoczy rozwój akcji: gdy zakończenie wydaje się tuż, tuż, karta się odwraca - i mamy kolejny epizod. Dobrze, bo tego właśnie spodziewamy się po thrillerze: że nas zaskoczy.
Tych z miłośników thrillerów, którzy nie przepadają za kilkudziesięciostronicowymi, szczegółowymi opisami typów broni, konstrukcji bomb czy technik zabijania, mogę od razu uspokoić: takich rzeczy u Koziołka nie ma. Jeśli ktoś strzela – to z pistoletu. Pistolet jest zazwyczaj glockiem, wygodnie siedemnastostrzałowym. Pojawia się też fiński karabinek snajperski Sako oraz jeden granat. Dzięki temu książka nie ma pięciuset stron. Druga rzecz, którą autor sobie darował, to romans, który powinien nawiązać się między bohaterami. Dwóch wdowców pragnących pomścić śmierć żon nie zawraca sobie głowy podrywaniem uroczej pani nadkomisarz. Inni panowie też nie mają na to czasu. W związku z czym nie pojawia się w „Premierze…” żadna scena erotyczna, co fabule zupełnie nie przeszkadza, a może nawet pomaga.
Te dwa odstępstwa od reguły sprawiają, że książka jest krótka i zwięzła – w sam raz na jeden rozrywkowy wieczór. Na tej zwięzłości Koziołek zarazem zyskał i stracił. Zyskał, bo nie uzyskał w efekcie przytłaczającego pięciusetstronicowego dzieła z dużą redundancją, co się niestety debiutantom w tym gatunku przytrafia. Stracił, bo zbytnia zwięzłość nie pomaga w budowaniu napięcia, co sprzyja przeoczeniu punktu kulminacyjnego. By zwięzłość osiągnąć, nasz autor zdecydował się na rzecz odrobinę w thrillerze denerwującą: zrezygnował z opisów. Nie byłby to zresztą duży problem (czasami przyjemnie jest nie wiedzieć, jakiego koloru był dywan w gabinecie premiera), gdyby nie to, że zupełnie nie wiemy, co się dzieje w głowach naszych bohaterów. Znamy ich motywację. Widzimy, jak sobie radzą w sytuacjach ekstremalnych. Ale nie wiemy, co myślą. Brak tej odrobiny psychologii sprowadza trójkę desperatów do roli pionków, które wraz z ich antagonistami przestawia po planszy „Premiera…” ich autor.
Te mankamenty dziwią tym bardziej, że w swoich poprzednich książkach Krzysztof Koziołek dał się poznać jako autor potrafiący umiejętnie pokazać, co się dzieje w głowie bohatera i sprawnie budować tak pożądane w sensacyjnych gatunkach napięcie. Trzeba jednak przyznać, że na tle innych polskich thrillerów „Premier musi zginąć” wypada naprawdę dobrze.
Udostępnij
Sprawdź, gdzie kupić "Premier musi zginąć" Krzysztof Koziołek
Niestety nie znaleźliśmy obecnie żadnych ofert kupna tej książki.