O tym, że nową książkę Clare Mackintosh przeczytam, kiedy tylko ukaże się w Polsce, zadecydowałam jakieś dwa miesiące temu, po rozmowie z Alex Marwood, gościem Międzynarodowego Festiwalu Kryminału Wrocław 2017. Ta brytyjska pisarka, zapytana o najpopularniejszych aktualnie w jej ojczyźnie autorów kryminałów, wymieniła właśnie nazwisko Mackintosh. Co ciekawe, popularność przyniósł jej już debiut, „Pozwolę ci odejść”, który zdobył nagrodę Theakston’s Old Peculier dla powieści kryminalnej roku. „Widzę cię” to drugi thriller psychologiczny tej pisarki.
Historię opowiedzianą w powieści poznajemy głównie z perspektywy Zoe Walker. Wiedzie ona zwyczajne życie, podobne do życia wielu innych kobiet: jest matką dwójki niemal dorosłych dzieci, ma kochającego partnera, codziennie dojeżdża metrem do pracy, którą lubi (za to nie znosi swojego szefa). Pewnego dnia, aby zabić nudę podróży, przegląda codzienną gazetę. W dziale z drobnymi ogłoszeniami, głównie anonsami agencji towarzyskich, znajduje swoje zdjęcie. Zoe jest wystraszona, ale jej rodzina to lekceważy: zdjęcie nie jest zbyt wyraźne, poza tym ponoć każdy z nas ma swojego sobowtóra. Ale kiedy inna kobieta ze zdjęcia – bo podobne ogłoszenia ukazują się codziennie, opatrzone różnymi fotografiami – zostaje okradziona, a kolejna zamordowana, sytuacja przestaje być zabawna. Zoe boi się, że ktoś ją prześladuje. Policja podchodzi do jej zgłoszenia sceptycznie, traktując Zoe jak histeryczkę. Poza policjantką, która z przyczyn osobistych postanowiła nigdy nie lekceważyć ludzkich przeczuć – dlatego uważnie słucha przerażonej kobiety. I szybko wpada na pewien trop…
Od pierwszych stron powieści wiedziałam, czym Clare Mackintosh „kupiła” czytelników. Po pierwsze: mocnym osadzeniem w rzeczywistości. To nie jest wydumana historia o seryjnym mordercy, który pozbawia swoje ofiary życia w wyrafinowany sposób, a opowieść o zwyczajnych ludziach, ze zwyczajnymi problemami. Po drugie: autorka ma bardzo swobodny, lekki styl, który nie zakłóca lektury, wprost przeciwnie – wręcz ułatwia odbiór tej historii. Po trzecie wreszcie: krótkie rozdziały sprzyjają budowaniu zainteresowania czytelnika, a fabuła rozwija się konsekwentnie. Nie ma tu nudnych fragmentów, które niczego nie wnoszą, niemal cały czas coś się dzieje, ponadto autorka skupiła się na konkretnej historii, z rzadka tylko wplatając dodatkowe wątki, na przykład związane z przeszłością bohaterów. Nie obyło się jednak bez niedociągnięć. Mężczyźni są w tej powieści wyłącznie postaciami drugoplanowymi i zostali osadzeni w jednoznacznych rolach: kochającego męża, syna sprawiającego problemy, dobrego policjanta, ale też – stalkera. Kobiety zaś to przede wszystkim ofiary – mężczyzn i uczuć. Stereotypizacja postaci jest więc dość wyraźna.
Clare Mackintosh jest byłą policjantką, ale nie znajdziemy w tej powieści szczególnie rozbudowanych opisów śledztwa. Autorka najczęściej opisuje wydarzenia z perspektywy zwyczajnego człowieka wplątanego w dziwną, niezrozumiałą dla niego sytuację. Dlatego czytelnikowi łatwo przychodzi zadanie sobie pytania: co by było, gdyby mnie to spotkało? I właśnie to zakotwiczenie w rzeczywistości jest największą siłą powieści „Widzę cię”.