Morderstwa tylko we Lwowie

Morderstwa tylko we Lwowie


Komisarz Edward Popielski, tak jak komisarz Eberhard Mock, lubi alkohol, dobre jedzenie, eleganckie ubrania i wyuzdane kobiety. Lwowski policjant nauczył się od komisarza z Breslau swobodnego traktowania granicy między prawem a bezprawiem, ale turystyka seksualna Lwów - Kraków - Lwów to jego pomysł. Z Markiem Krajewskim, którego "Erynie", pierwszy kryminał z nowego cyklu powieści, właśnie się ukazał, rozmawia Jacek Antczak

Zaczynamy śledztwo w sprawie opisania przez Pana zbrodni pod kryptonimem Erynie. Papierosa?

-Dziękuję, nie palę od pól roku.


To może pójdę tropem Pana bohaterów - przy planowaniu potyczek z mordercą - bierze Pan do ręki kieliszek wódki?

- W "Alchemii słowa" Jan Parandowski opisał rozmaite sposoby wspomagania się przez pisarzy. Na przykład Balzak wypijał cysterny kawy, co potem zresztą okupił poważną chorobą wątroby. Inni pisarze, penetrując odmienne stany świadomości, używali narkotyków albo pili absynt. Ale picie nie pomaga, lecz utrudnia pisanie. Po alkoholu pisałoby się bełkotliwie. Dlatego niczym się nie wspomagam.

Zaraz Pan mi powie, że precyzyjnie ustala sobie godziny, w których opisuje, jak komisarz Popielski tropi różnych złoczyńców po ciemnych zanikach Lwowa?


- Ustalam, W tej chwili pracuję . codziennie od godziny 5 do 10. Gdy pisałem "Erynie", ustaliłem rytm pracy między 10 a 15.

 

Całość wywiadu można przeczytać w dzisiejszej "Gazecie Krakowskiej"