Agent, handlarz, prawnik, szpieg, Eamon Javers

James Bond i bibliotekarz


Jeszcze w zeszłym roku Wydawnictwo Literackie zafundowało perełkę literacką wszystkim miłośnikom powieści szpiegowskich i wywiadowczej tematyki. To książka Eamona Javersa, amerykańskiego dziennikarza, nagradzanego m. in. za dziennikarskie śledztwa, wydana pod wywołującym skojarzenia tytułem „Agent, handlarz, prawnik, szpieg”.

Książka nie jest fikcją literacką, ale reportażem – co tym bardziej czyni ją lekturą obowiązkową dla fanów twórczości Grishama czy Forsytha. I zdecydowanie zasługuje na to, żeby postawić ją półce obok „Gomorry” Roberto Saviano, „Krwawych diamentów” Douglasa Faraha, „Kolacji z terrorystą” Phila Reesa czy naszych rodzimych „Tragarzy śmierci” Witolda Gadowskiego i Przemysława Wojciechowskiego. Javers bowiem nie tylko przeprowadza porządne, dogłębne dziennikarskie śledztwo, ale potrafi je opisać w sposób ciekawy i zrozumiały.

Temat, jaki sobie wybiera, świadczy o jego doświadczeniu i warsztacie. Bo Javers pisze o agentach amerykańskich służb, którzy opłacaną według ustawowych stawek pracę w CIA czy FBI traktują jako przystanek na drodze do dużych pieniędzy. A duże pieniądze w naszych czasach zarabia się w gospodarce. Dlatego szpiedzy po przejściu szkolenia odchodzą z macierzystych agencji, by zakładać własne, prywatne firmy wywiadowcze, sprzedające swe usługi rekinom światowego biznesu.

Dziennikarz dociera do wielu byłych agentów, którzy pracują teraz w branży korporacyjnego szpiegostwa. Informacje, które od nich uzyskuje, sprawiają, że zaczynamy zupełnie inaczej patrzeć na rzeczywistość – trochę jak po lekturze „Gomorry” czy „Krwawych diamentów”. Zresztą Javers podchodzi do tematu bardzo rzetelnie, przedstawiając pokrótce historię, której zakończeniem są – jak na razie - usługowe firmy szpiegowskie. Zaczyna od powstania pierwszej w Stanach agencji detektywistycznej, założonej przez Allana Pinkertona. To historia trochę awanturnicza, trochę z gatunku „od zera do bohatera”, która przy okazji przypomina pierwowzory detektywów z powieści Hammeta (który u Pinkertona pracował sześć lat) czy Chandlera. Zaletą Javersa jest to, że nie upiększa ani nie mitologizuje tej historii i o zasługach Agencji Pinkertona pisze tak samo otwarcie, jak o ciemniejszych stronach jej działalności. Dlaczego zaczyna właśnie od Pinkertona? Bo sposób, w jaki uformował swoją agencję, był inspiracją dla późniejszego powstania FBI. A z FBI wywodzą się korporacyjni agenci, dzięki którym wielcy giełdowi gracze i właściciele funduszy hedgingowych zarabiają miliony dolarów.

Dużym atutem Javersa jest jego umiejętność prostego wyjaśniania trudnych zagadnień – wydawałoby się, że oczywista u dziennikarza, ale coraz częściej należąca jednak do rzadkości w tym zawodzie. Dlatego niezorientowany w giełdowych sprawach czytelnik nie czuje się przytłoczony niezrozumiałymi faktami i danymi, ale ma szansę bez trudu przejść przez giełdowe historie szpiegowskie i jeszcze zyskać podstawową wiedzę na poruszany temat.

Giełda nie jest zresztą jedynym zagadnieniem, które interesuje dziennikarza. Pokazuje nam całe spektrum działalności usługowych firm szpiegowskich – od szpiegowania konkurencji, po sprawdzanie własnych pracowników, sprzedaż świetnej jakości zdjęć satelitarnych, które umożliwiają śledzenie poczynań biznesowych konkurentów aż do warsztatów rozpoznawania kłamstwa na podstawie obserwacji rozmówcy i sporządzania szczegółowych analiz rynkowych. A że książka w oryginale została wydana w 2010 roku, informacje, które podaje Javers, są aktualne. Mimo, że skupia się na amerykańskich historiach, porusza też ciekawy wątek komercyjnej współpracy byłych agentów amerykańskich i radzieckich – dawniej zaciekłych wrogów, czy szpiegostwa korporacyjnego w Niemczech, które są po trosze biznesowym podwórkiem Ameryki.

„Agent, handlarz, prawnik, szpieg” nie jest szpiegowską powieścią, którą można przeczytać w jeden wieczór. Autor dostarcza nam lektury na przynajmniej kilka dni, a że potrafi świetnie zrównoważyć barwne historie z pogranicza szpiegostwa i biznesu z konkretami historycznymi, nie mamy uczucia, że czytamy pełną danych monografię ani zestaw anegdot opowiadanych przez byłych pracowników służb. Książka pokazuje, jak wielka jest waga – i cena – informacji w zglobalizowanym świecie, i jak bardzo praca szpiega w sektorze prywatnym (parafrazując wypowiedź jednego z rozmówców Javersa) przestaje przypominać pracę Jamesa Bonda, a zaczyna – bibliotekarza. Małym minusem jest tłumaczenie, które – najwyraźniej robione w krótkim czasie, skoro książka ukazała się w Polsce niewiele później, niż w Stanach –razi miejscami nadużywaniem kalek językowych. Ale w ostatecznym rozrachunku nie przeszkadza to bardzo w lekturze, a jeśli taka jest cena za szybkość, z jaką pojawiło się polskie wydanie, warto ją zapłacić.  

Marta Łysek

Agent, handlarz, prawnik, szpieg
Eamon Javers
Przekład: Agnieszka Andrzejewska
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2010
Ilość stron: 408