Paweł Jaszczuk

Stern i Mock muszą się napić lwowskiego piwa 

Z Pawłem Jaszczukiem, autorem "Planu Sary", rozmawia Paweł Pliszka

Źródło: Gazeta Olsztyńska (4 lutego 2011)

Paweł Pliszka: Wrocław ma Eberharda Mocka, Warszawa komisarza Drwęckiego, Oslo Harrego Hole'a. Dlaczego Olsztyn nie ma swojego detektywa? —

Paweł Jaszczuk: Z pewnością Olsztyn na takiego bohatera zasługuje. To tylko kwestia czasu, kiedy się pojawi, lecz musi to być porywająca literatura, byśmy nie odnosili wrażenia, że na siłę wypełnia się tę lukę, klonując inne powieści. —

P.P.: A pan nigdy nie myślał o kryminalnej serii ulokowanej w zautkach przedwojennego, niemieckiego Olsztyna?

P.J.: Przedstawiłem już swoje wyobrażenie starego Olsztyna (Allenstein) w powieści "„Testament". Jej akcja toczy się w 1914 roku, przed wkroczeniem oddziałów Samsonowa do miasta. Po jej napisaniu mogłem nieśmiało powiedzieć —- mój Olsztyn. Przez wiele lat, przed "„Testamentem", dokuczało mi fatalne uczucie stąpania po śmietniku historii, który pozostawili Rosjanie, „"wyzwalając" miasto. Rozmawiałem o tym wiele razy ze Staszkiem Piechockim, gdyż moja powieść i jego „"Czyściec zwany Kortau" dotykały tego tragicznego miejsca. Z nieoficjalnych informacji wiem, że nad takim historycznym kryminałem pracuje obecnie Krzysztof Beśka. —

P.P.: A dlaczego wybrał pan Lwów? Marek Krajewski (którego nowa seria też rozgrywa się we Lwowie) wybór uzasadnia pochodzącą z Kresów matką. Czy pana rodzina również jest związana z Lwowem? —

P.J.: Nie, moja rodzina pochodzi z Sycyny i Leśnej pod Białą Podlaską. Opowieść o szaleńcu podkuwającym kobiety usłyszałem ponad ćwierć wieku temu z ust starszej pani, która mieszkała na Kresach. Znała ona jeszcze inne odrażające historie, które nie nadają się do powtórzenia. Kiedy zastanawiałem się, czy warto przenieść te okropności na papier, pomyślałem automatycznie o Lwowie. "„Byłem" w tym mieście przed Markiem Krajewskim. Pan Krajewski zachował się bardzo elegancko, pytając, czy pozwolę mu umieścić jego bohatera w „"moim" mieście. Oczywiście zgodziłem się. Postawiłem jednak warunek: Stern i Mock mieli napić się razem lwowskiego piwa. —

P.P.: Co magicznego jest w Lwowie, że tak przyciąga pisarzy? —

P.J.: Gród nad Pełtwią powstał na przecięciu szlaków handlowych. W tym szczególnym miejscu ważną rolę odgrywała i odgrywa ludzka inicjatywa. Polacy, Ukraińcy, Żydzi, Ormianie, Niemcy, Austriacy... pokochali to miasto. Stąd promieniowała kultura i nauka na całą Rzeczpospolitą. We Lwowie mieszkali: Zapolska, Leni, Herbert, Janicki, Michotek, a także autor „"Rozstań" Henryk Panas. Warto odwiedzić Cmentarz Łyczakowski, by przekonać się, jak długa to lista. Przed wojną Lwów sławili na cały świat wybitni matematycy: Ułam, Banach, Mazur, Steinhaus, którzy rozstrzygali w „Kawiarni Szkockiej" skomplikowane matematyczne zagadnienia. We Lwowie narodził się swoisty język —- bałak —-charakterystyczny nie tylko dla batiarów, lecz dla całej lwowskiej społeczności.

 

Cały wywiad można przeczytać w "Gazecie Olsztyńskiej"