Anna Klejzerowicz

Powstanie kryminał z Elblągiem w tle

Z Anną Klejzerowicz rozmawia Sylwia Warzechowska

Źródło: "Dziennik Elbląski"

Sylwia Warzechowska: Zawsze mi się wydawało, że kobiety są lepsze w pisaniu powieści. Dlaczego wybrała Pani kryminały? —

Anna Klejzerowicz: Z kobietami jest dokładnie tak samo jak z mężczyznami. Są bardzo różne. Niektóre wolą czytać - lub pisać - romanse, a inne kryminały. Ja wolę kryminały. Kryminały to także powieści: powieści kryminalne. A romanse same w sobie po prostu mnie nudzą. Ileż można czytać miłosnych wynurzeń, one i tak zawsze są do siebie podobne. Wszyscy przez to wżyciu przechodzimy, ale żeby jeszcze po raz tysięczny przeżywać to samo w książkach?... Nie, dziękuję! —

S.W.: Przymierza się Pani do napisania książki o Elblągu? O czym ona będzie?

A.K.: To nie do końca tak. To nie ma być książka o samym Elblągu. Moja bohaterka zakłada damską agencję detektywistyczną - i marzy o tym, żeby była to agencja objazdowa, mobilna, działająca tam, gdzie prawo często nie dociera, gdzie ludzie borykają się z problemami, ponieważ są bezsilni, wystraszeni lub po prostu biedni. Agencja inna od tych, do których przywykliśmy, dostępna nie tylko dla vipow. Zwykli ludzie nie mają zwykle szans skorzystać z usług detektywa, nie mają też do usług detektywistycznych zaufania. Tak się utarło: agencje detektywistyczne działają często na peryferiach prawa, kojarzone są z mafijnymi układami - w końcu w grę wchodzą zazwyczaj ogromne pieniądze. Natomiast moja pani detektyw jest przede wszystkim reporterem z powołania i na swoich reportażach głównie zamierza zarabiać, przy okazji pomagając zwykłym ludziom rozwiązywać ich problemy. Ma taką misję, ale czy to się jej uda, tego nawet ja sama nie wiem... Wracając do Elbląga: prowadząc pewną sprawę na północy Polski - że tak powiem: w plenerze - dotrze także i do tego pięknego miasta. Część akcji zostanie osadzona w samym Elblągu. A przy okazji moja bohaterka pozna i trochę jego historii, i zabytków, i współczesności - i z pewnością się nim zauroczy... —

S.W.: Dlaczego akurat o Elblągu? Wiąże się to z osobistymi przeżyciami? —

A.K.: Jestem z Gdańska, a stąd do Elbląga już całkiem niedaleko. Od dziecka wielokrotnie bywałam w tym mieście i to nie tylko ze szkolnymi wycieczkami, ale także prywatnie, na przykład na weekendowych wypadach z rodziną lub przyjaciółmi. Często bywałam także jako widz w elbląskim teatrze - ponieważ sama długo pracowałam w teatrze, w Sopocie, a na deskach w Elblągu przez jakiś czas występował nasz serdeczny kolega aktor. Jeździliśmy oglądać jego premiery. W ogóle dużo moich fascynacji łączy się z tym miastem. Na przykład w pobliżu Elbląga archeolodzy lokalizują tajemnicze starożytne miasto: Truso. Taką naszą słowiańską „"Atlantydę". A mnie od zawsze fascynowały archeologiczne zagadki. O Truso pisałam nawet kiedyś artykuł. W związku z innym cyklem artykułów tropy znów zawiodły mnie do Elbląga: interesowałam się w swoim czasie historią Zakonu Krzyżackiego. Jeździłam wtedy wszędzie tam, gdzie mogłam odnaleźć ślady tych demonicznych mnichów-rycerzy, by je poznać, poczuć i sfotografować. Oczywiście, nie mogłam przy tym ominąć Elbląga... Jednym słowem, to miasto jest mi po prostu bliskie - zawsze traktowałam je jako część swojego regionu, którym się pasjonuję zarówno prywatnie, jak zawodowo. Jeśli mam pisać powieść, której akcja rozgrywa się właśnie w tym regionie, to jak mogłabym nie opisać w niej także i Elbląga?

S.W.:— Kiedy zaczęła Pani pisać? —

A.K.: Odkąd nauczyłam się składać literki... A zawodowo od początku lat 90-tych. Przede wszystkim dla prasy. Teksty publicystyczne o sztuce, 0 przyrodzie, a także teksty beletrystyczne. Dopiero kilka lat temu postanowiłam zebrać część swoich opowiadań w zbiorze i tak powstały dwa tomiki z cyklu: "„Złodziej Dusz - opowieści niesamowite". Potem przyszła kolej na powieści. A ponieważ zawsze interesowały mnie zagadki 1 tajemnice, więc w naturalny sposób zabrałam się za książki sensacyjne. —

Cały wywiad można przeczytać w "Dzienniku Elbląskim" z 4 lutego 2011.