W dzisiejszej "Gazecie Wyborczej" ukazała się rozmowa z dwoma norweskimi autorami kryminałów - Thomasem Engerem i Kjellem Olą Dahlem, którzy odwiedzili Polskę między innymi jako goście MFK. Pisarze wyznali, że po Breiviku przed Norwegią stanęło wyzwanie: jak nie ulec emocjom, tylko trzymać się ustalonych reguł.
Paweł Smoleński: Mogą panowie opisać społeczeństwo norweskie sprzed Breivika i po nim?
Kjell Ola Dahl: Wciąż trwa debata oceniająca instytucje państwowe. Nie rozmawiamy tylko o służbach specjalnych, które powinny monitorować ekstremistów, ale też o zwykłej policji, która powinna być sprawniejsza. Byliśmy spokojnym, multikulturowym krajem. Mieliśmy raptem kilku prawicowych ekstremistów bez znaczenia, więc Norwegia spała. A w dzisiejszych czasach nie powinno się spać. Będziemy nadal społeczeństwem otwartym, ale jednak ostrożniejszym.
Thomas Enger: W Oslo mówi się większą liczbą języków niż w siedzibie ONZ. Jak tych wszystkich ludzi zintegrować, włączyć w społeczny obieg? Znów rozmawiamy o tym, w jaki sposób razem żyć. Albo - jak żyć obok siebie.
[...]
P.S.: Czy powstanie norweska książka o Breiviku?
T.E.: Nieprędko, bo trauma jest zbyt duża. Zresztą w zbrodni Breivika nie ma zagadki, która może stanowić podstawę kryminału. Wiemy, co się stało, kto mordował, jak myślał. Nie wiemy za to, jak Norwegia z tego się otrząśnie, ale to temat na zupełnie inną książkę.
Cały wywiad znajdziecie w "Gazecie Wyborczej" z 5 listopada.