LAMBDA

Taksówka, srebrny mercedes, mknęła ulicami Warszawy. Mroki jesiennej nocy rozświetlały rzędy latarni. Wiatr zagarniał złote liście do krawężników. Taksówkarz jechał pod wskazany przez klienta adres. Młody mężczyzna w ciemnym płaszczu i naciśnietym na oczy kapeluszu zamówił taksówkę z budki telefonicznej.

W samochodzie cichutko grało radio, zbliżała się dwudziesta trzecia. Taksówkarz czekał na wiadomości.

- Cholernie zimno, prawda? – powiedział bardziej do siebie, niż do klienta, ten zresztą nie kwapił się z odpowiedzią, wpatrywał się tylko w uciekające do tyłu witryny sklepów.

- Godzinę temu doszło do strzelaniny pod warszawski klubem gejowskim „Lambda” – spiker odczytywał pierwszą wiadomość – z nieoficjalnych informacji, jakie udało się ustalić naszemu reporterowi,  zginął  Leszek Czarniecki, słynny powieściopisarz i dziennikarz, laureat prestiżowej nagrody Ikara w 2006 roku. Jego prowokacyjna, homoseksualna powieść „Miłość na dwa baty” sprzedała się w dwustu tysiącach egzemplarzy. Na miejscu tragedii jest Anna Kowalska. Aniu powiedz co się wsławicie stało? – Z moich ustaleń wynika że do pisarza strzelał mężczyzna ukryty za pobliskim samochodem.  Świadkowie słyszeli trzy strzały. Jak mówią znajome osoby ofiary Czarnecki wyszedł  na zewnątrz bo ktoś do niego zadzwonił. Ochrona klubu nie wdziała zabójcy, kiedy usłyszeli strzały natychmiast wybiegli, lecz ujrzeli jedynie uciekającego pomiędzy samochodami mężczyznę. Policja odmawia wszelkich komentarzy ...

Taksówkarz ściszył radio ciężko wzdychając, spojrzał w lusterko, mężczyzna kręcił się niespokojnie.

Klub „Lambda” opustoszał, jazgotliwa muzyka umilkła; na chodniku zebrała się spora grupka dziennikarzy lustrowanych przez kilku policjantów.

Młody sierżant opisywał całe wydarzenie Konradowi Krzywemu z Komendy Głównej Policji.
- ...  stamtąd strzelał – pokazał placem.
- Z kim był w tym klubie? – spytała Konrad.
- Z dwoma przyjaciółmi, jeden z nich pojechał do szpitala, bo zasłabł jak zobaczył zwłoki. Ten drugi jest w środku, ale też ciężko z nim się dogadać...

W tłumie zakotłowało się, jakaś kobieta przecisnęła się przez kordon i biegła do Krzywego. Za nią ruszył wyskoki posterunkowy krzycząc, że nie można wchodzić. Konrad spojrzał na kobietę.

- Kim pani jest?
- Żoną Leszka – rozpłakała się.
- Żoną? – spytała z niedowierzaniem sierżant – przecież on był ....
- Wcale nie .... – kobieta płakała.
- Pozwoli pani z nami – weszli do środka lokalu.

- Niech pan naleje jeszcze jedną wódkę – Krzywy zwrócił się do kelnera i podał ją żonie Czarneckiego; zadumał się krótką chwilę, i stwierdził bardziej, niż zapytał – czyli stał się gejem, żeby promować swoją książkę ...
- Show biznes jego mać… – warknęła niespodziewanie kobieta, a Krzywy ze zdziwienia wykrzywił twarz.

Kobieta wypiła wódkę i podstawiła kieliszek pod następną porcje.

- Czy pani podejrzewa kto to zrobił?
- Tak – wypiła nalany alkohol, wytarła łzy – nasz syn.

Policjanci mało nie pospadali z krzeseł.
- A gdzie on teraz może być?

- Nie mam pojęcia, Ale odgrażał się, że tak żyć dalej nie może, w szkole aktorskiej się z niego śmiali bo każdy jego ojca dobrze zna. Mówili, że matka go nie kocha a ojciec tylko w nocy ...

- Sprawdzić wybierane numery z najbliższej budki telefonicznej – rozkazał Krzywy – Niech się pani uspokoi.

- Tylko nie róbcie mu krzywdy to moja wina, moja! – kobieta miotała się w szale – to taki dobry dzieciak i znakomity aktor... Wspaniały człowiek za tydzień ma debiut w teatrze, to geniusz nie to co jego ojciec. To moja wina! Mnie aresztujcie, moja wina!

Z ciemności wyszedł policjant.

- Dzwoniono na bezpłatny numer korporacji taksówkowej. Taksówkarz twierdzi, że brał kurs nad Wisłę.
- On kochał Wisłę, chodził tam zawsze z ojcem, jak był mały....
- Jedziemy – Konrad zerwał się – na to miejsce, gdzie wyszedł z taksówki.
- Jadę z wami – zażądała kobieta.
- Nie ma mowy – zabronił sierżant.
- Pokażę wam, gdzie jest jego ulubione miejsce. Błagam!
- Dobrze – Krzywy wziął chwiejącą się kobietę pod rękę.

Policyjny polonez wyhamował z piskiem opon.

- Tam na brzegu są takie kamienie – powiedział kobieta.

Policjanci z latarkami w rękach pobiegli co sił.

Nad brzegiem siedział mężczyzna w ciemnym płaszczu i kapeluszu. Jeden z policjantów oświetlił mu twarz latarką.

- Nie ruszaj się! – padła komenda.

Mężczyzna wyrwał się z letargu i wyciągnął skądś pistolet.

- Nie rób głupot! – Konrad ostrzegł go wsadzając rękę za marynarkę....
- Ruszcie się mendy, a was rozwalę!.
- Synku – kobiecy głos przerwał nerwowe milczenie – synku daj mi pistolet nic się nie stało!... – kobieta wywrócił się.
- A więc to ty ich tutaj sprowadziłaś, pijana świnio! W niczym nie jesteś lepsza od ojca!
- Oddaj pistolet ...
- Proszę – przyłożył lufę do czoła i pociągnął za spust.

Kapelusz potoczył się do rzeki. Ciało bezwładnie padło na kamienie. Echo wystrzału popłynęło po tafli Wisły…

- Zabiłam go!... – kobieta przypadła do ciała mężczyzny – Zabiłam!...

___________