Po co nam te kryminały?, Gaja Grzegorzewska

Po co nam te kryminały?

Kryminał to pojemny gatunek, więc można go uwielbiać z wielu powodów. Niektóre są głęboko związane z ludzką psychiką – na przykład potrzebą przeżycia katharsis, gdy zbrodnia zostanie na końcu ukarana. A inne całkiem płytkie, oczywiste i nieskomplikowane, choćby zamiłowanie do zagadek.

Poprzez identyfikację z bohaterem czy nawet mordercą czytelnik może doświadczyć stanów ekstremalnych, niemożliwych do osiągnięcia w prawdziwym życiu, bo związanych z tabu albo czynami zabronionymi. Są one  skrajnie odmienne od monotonnej codzienności. Można kompensować drzemiącą w człowieku potrzebę destrukcji, przemocy i sadyzmu.

Gatunkowe ramy sprawiają, że to guilty pleasure, które się odczuwa podczas pochłaniania stron zapełnionych opisami przemocy, człowiek uważa za przeżycie niewinne. Może bezpiecznie poddać się urokowi zła. Odbiorca zna konwencje i wie, że tak to ma właśnie wyglądać, bo to przecież kryminał. Czuje się też rozgrzeszony, bo na końcu za te wszystkie straszne czyny ktoś w taki czy inny sposób odpowie. Nawet w tych najbardziej ponurych i pesymistycznych powieściach pojawia się choćby szczątkowa sprawiedliwość.

Czytelnik wybiera ten właśnie gatunek, bo oczekuje konkretnych motywów i doznań. Musi być ofiara, detektyw, morderca, podejrzani, przemoc, tajemnica, intryga oraz suspens.

Po kryminały sięga się też dla licznych drobiazgów. Są to utarte schematy, zwroty, zagrywki, odzywki, których wielbiciele gatunku nigdy nie mają dosyć. Ja też mam kilka takich evergreenów. Na przykład: „Był przekonany, że usłyszał coś istotnego, tylko co to było?”; „Coś nie dawało jej spokoju, echo jakichś niewyraźnych wspomnień”; „Ta twarz! Ale to przecież niemożliwe. To musiało być jedynie złudzenie”; „Zorientowała się, że coś się nie zgadza. Co to było? Po chwili już wiedziała...”, „Prawdę miał cały czas przed oczami, ale uparcie nie chciał jej zobaczyć”; „Czemu ktoś chciał ukryć to zdjęcie? Co było w nim takiego niezwykłego? Grupa  ludzi w strojach z innej epoki. Te twarze nic jej nie mówiły. Może więc nie chodziło o tych ludzi, tylko o to co się znajdowało za nimi!”. I tak dalej. Te niby wyświechtane chwyty bawią i śmieszą mnie zawsze ogromnie. Ale równocześnie sprawiają, że autor wciąga mnie w swoją grę do tego stopnia, że cofam się o kilka kartek i zastanawiam: Na co wpadł bohater? Co to była za twarz? Jaką prawdę miał przed oczami? Kogo ujrzał w tłumie? Co się znajduje na fotografii?

Kryminał jest grą z czytelnikiem, której reguły są mniej więcej znane. Wiadomo, gdzie mogą czyhać pułapki. Człowiek stara się rozwikłać zagadkę, ale równocześnie to jedyna gra, w której uczestnik najbardziej na świecie pragnie być oszukany. I w której większą satysfakcję odczuwa się, jeśli autor nas wykiwa, niż gdy uda nam się przejrzeć jego zamysł!

Gaja Grzegorzewska