Karina Obara: To pani najbardziej ceni w kryminałach?
Marta Mizuro: Niezupełnie. Zazwyczaj nie doszukuję się w nich warstwy filozoficznej. Ale i nie traktuję ich jak literatury rozrywkowej.
K.O.: Dlaczego?
M.M.: Co jest rozrywkowego w śmierci dziecka? Wjakiejkolwiek śmierci? Kiedyś powieści kryminalne były dla mnie wytchnieniem od różnego rodzaju eksperymentów, które musiałam zgłębiać jako polonistka z wykształcenia, a potem zawodowy krytyk. Cechują się klarowną fabułą. Teraz traktuję je bardziej jak pomoc naukową, narzędzie do rozwijania warsztatu pisarskiego. Najbardziej lubię takie książki, w których do końca nie potrafię odgadnąć, kto zabił. Niestety, nie dość, że coraz szybciej typuję potencjalnego podejrzanego, to jeszcze złoszczę się, gdy znajduję jakieś psychologiczne albo logiczne dziury. Nie dziwię się więc, że wielu autorów powieści kryminalnych zarzuca czytanie tego typu lektur. Właśnie dlatego, że już znają większość chwytów, co im ułatwia rozwiązanie zagadki.