Relacja z piątego dnia MFK 2016

Relacja z piątego dnia MFK 2016

Nie wiem jak to możliwe, ale każdy kolejny dzień Międzynarodowego Festiwalu Kryminału Wrocław 2016 jest jeszcze bardziej emocjonujący. Piątkową odsłonę imprezy uświetniły prawdziwe gwiazdy literatury kryminalnej, zarówno zagranicznej, jak i z rodzimego podwórka. Nic nie było w stanie pokrzyżować nam planów. Nawet ulewne deszcze paraliżujące lotniska i utrudniające dotarcie chyba najbardziej wyczekiwanej gwiazdy tego dnia.


Naukowy poranek, od którego zaczął się piątek, znów dotyczył szekspirowskich tropów. Była dyskusja o topice współczesnych powieści kryminalnych, a wśród bohaterów kolejnych wystąpień pojawił się nawet Kurt Wallander. W tym samym czasie trwały kryminalne lekcje dla gimnazjalistów. O potencjalnych laureatów Nagrody Wielkiego Kalibru trzeba dbać, co też skutecznie zrobili Jacek Skała i Szymon Kloska.
Popołudnie rozpoczęło się od spotkania z Martą Guzowską, która chętnie opowiadała o swoim najnowszym kryminale. Przy okazji prezentowania „Chciwości”, autorka przyznała się do czegoś zaskakującego. Otóż, pisząc tę książkę, której główną bohaterką jest silna kobieca osobowość, jednocześnie archeolog i złodziejka, Marta Guzowska odkryła w sobie… tytułową chciwość. Wygląda na to, że kryminał może zaskoczyć nie tylko czytelnika.

 



Ogromnie interesujące okazały się wykłady w Mediatece. Pierwszy z nich, „Kryminały a polityka kryminalna”, należał do profesor Małgorzaty Omilianowskiej, historyk sztuki i byłej Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Prelegentka przedstawiła koncepcję kryminału jako pasa transmisyjnego, co w praktyce oznacza to, że literatura gatunkowa jest świetnym sposobem na to, by przekazać czytelnikom wiedzę nie zawsze dla nich dostępną lub taką, którą nie zainteresowaliby się tak po prostu.
W końcu o ileż lepiej czyta się o podwalinach polskiego przemysłu lotniczego, gdy temat ten wplata w swoją prozę Marcin Wroński. O ileż skuteczniej można zwrócić uwagę na jakiś ważny problem, gdy wplecie się go w fabułę rozrywkowej powieści, tak jak Tess Gerritsen uczyniła pisząc o śmierci połogowej kobiet.  Było też tym jak to jest ze statystykami dotyczącymi czytelnictwa i czy czytanie instrukcji lub ulotek czyni z nas czytelnikami z prawdziwego zdarzenia.

 



Publiczność żywo zareagowała na wykład i równie entuzjastycznie zadawała pytania kolejnej prelegentce. Monika Całkiewicz zasypała nas zdumiewającymi przykładami z życia wziętymi, ilustrującymi to, jak przebiegły próbuje być przestępca i jak trudno jest popełnić zbrodnię doskonałą. Przykładów było mnóstwo, a każda kolejna historia przebijała poprzednią. Cóż… Niełatwo stworzyć sobie idealne alibi, unikać pozostawienia śladów na miejscu zbrodni czy skierować uwagę śledczych w zupełnie inną stronę. Przestępcy są optymistami, ale sam optymizm to niekiedy za mało. Wie o tym morderca, który choć przygotował się do zbrodni perfekcyjnie, po pewnym czasie pochwalił się ową perfekcyjnością… kolegom przy piwie. Wie o tym ten, który podrzucił na miejsce zbrodni szklankę z odciskami kumpla, a nawet wymienił klamkę w drzwiach, by i odciski z tej powierzchni obciążyły wspomnianego kolegę. Niestety i ten misterny plan upadł.

 



Po dawce ciekawych informacji i zdumiewających historii, przyszedł czas na spotkanie z Peterem Robinsonem, który pewnego dnia doszedł do wniosku, że dręczącymi go po nocach koszmarami, chętnie podzieli się z innymi. Tak zaczęła się jego przygoda z literaturą kryminalną i wykreowaną przez niego postacią inspektora Banksa. Jeśli planujecie sięgnąć po jego książki, pamiętajcie, by mordercy szukać wśród przedstawicieli klasy wyższej, a jeśli zapragniecie stworzyć biografię głównego bohatera, przeogromnie uszczęśliwicie  tym jego twórcę. Sztuka uszczęśliwienia autora nie wyszła natomiast twórcom serialu na podstawie jego książek. Pisarz przyznał, że cieszy się iż obecnie scenariusz nie nawiązuje już do jego książek, a tym samym filmowcy przestali je psuć.


Tym, którzy planują pisarską karierę i chcą odnieść sukces, Peter Robinson doradza napisanie książki z dziewczyną w tytule, a tym, którzy chcą zarobić, radzi rzucić pisanie i przerzucić się na zawód maklera.



Na pisarzy kryminalnych nie ma mocnych. Korki nie powstrzymały przed przyjazdem Remigiusza Mroza, gwałtowne ulewy, nie spowodowały odwołania wizyty francuskiej gwiazdy wieczoru, choć lot do Polski znacznie się opóźnił. Pierre Lemaitre wpadł na scenę uśmiechnięty i pełen energii, która szybko udzieliła się wszystkim zebranym w sali. Zabrał nas w świat mrocznych opowieści, manipulatorów i manipulowanych, wygłosił krótki wykład na temat literatury (już nikt nie będzie miał wątpliwości czym różni się kryminał od powieści noir), udowodnił, że w dobrej powieści kryminalnej nie ważne jest to, z jakiej broni strzela morderca (w końcu nie pisze swych powieści dla rusznikarzy), ale to, jakie konsekwencje niesie za sobą tak dramatyczne zdarzenie, wyznał, że w wywiadach kłamie i że otrzymawszy prestiżową Nagrodę Goncourtów był pewien, że to pomyłka, w końcu pisarz gatunkowy to w oczach wielu nie jest prawdziwy pisarz.

 

 


Emocje nie zdążyły jeszcze opaść, gdy na scenie pojawili się nominowani do Nagrody Wielkiego Kalibru. Niestety bez udziału Marty Zaborowskiej, ale za to Beatą Kozidrak polskiego kryminału, którą obwołał się Mariusz Czubaj. Co też się nie działo w czasie tego panelu! Książki fruwały, pytania zbijały z tropu, autorzy rzucali łaciną i angielszczyzną, a Sandomierz został obwołany polską stolicą zbrodni.
Wojciech Chmielarz zdradził, jak bardzo ubiegłoroczna wygrana zmieniła jego życie (jest wciąż młody, ale za to sławny i bogaty), a Mariusz Czubaj żalił się, że przy siedmiu nominacjach, tylko raz go nagrodzono i to akurat wtedy, gdy nie mógł przyjechać po nagrodę. W głębi serca marzy o zdobyciu Nagrody Nike, a obecnie pracuje nad westernem. Katarzyna Kwiatkowska wyznała, że od prawie roku nie przeczytała żadnego kryminału, by móc w pełni poświęcić się pisaniu książki z wątkiem rozwoju polskiej bankowości kredytowej w Księstwie Wielkopolskim i że do robienia kwerendy zaprzęga niemieckojęzycznych członków rodziny, by ci czytali dla niej dokumenty pisane… gotykiem. Niezwykle płodny pisarz, Remigiusz Mróz, określił swoje książki mianem wynaturzonych ohydnych bękartów i wspomniał o swojej tęsknocie za dobrym kryminałem z mocnym akcentem popkulturowym osadzonym w… Starożytnym Rzymie. Tymczasem specjalista od starożytności i archeolog z wykształcenia, Jakub Szamałek, oświadczył, że swoją ostatnią książkę pisał w stresie, o chłodzie i głodzie, a zdobycie Nagrody Wielkiego Kalibru z pewnością wynagrodziłoby mu ten trud.

 



Takich wyznań było wiele. Czy któreś wpłynęło na werdykt surowego Jury? Kto zgarnie Nagrodę Wielkiego Kalibru, a kto odejdzie ze spuszczoną głową? Przekonamy się już w sobotę na uroczystej gali!

Anna Rychlicka-Karbowska

Zdjęcia Max Pflegel

Zobacz więcej zdjęć