Maestro, Geir Tangen

Autor: Izabela Lemke
Data publikacji: 19 lutego 2018

Maestro

Autor: Geir Tangen
Przekład: Marcin Mortka
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Premiera: 15 lutego 2017
Liczba stron: 320

Jak w zwierciadle

Morderca jest artystą. Perfekcjonistą, dbającym o każdy szczegół stworzonej przez siebie kompozycji. Nie ma w niej miejsca na improwizację: wszystko musi się odbyć dokładnie tak, jak zaplanował. Na jego dzieło składa się: „Sześć nazwisk, sześć wyroków śmierci. Sześć temp”. A on jest w końcu gotowy. Ręce mu nie drżą. To Maestro.

Była gwiazda dziennikarstwa, Viljar Gudmundsson, dostaje nietypowego maila. Autor wiadomości chce, by sprawiedliwości stało się zadość i zapowiada śmierć kobiety, której nie  dosięgnął wyrok sądu. Następnego dnia policja odnajduje zwłoki. A Gudmundsson dostaje kolejną wiadomość, która tak jak poprzednia, kończy się tajemniczym kodem. Jak się później okazuje, cyfry i litery prowadzą w świat literatury. Co kieruje mordercą? Czy dziennikarz podejmie się gry z nieznanym przeciwnikiem? I wreszcie: ilu jeszcze osób nie uda się uratować?

Geir Tangen to najpopularniejszy norweski bloger piszący o kryminałach. W swojej debiutanckiej powieści „Maestro” wykorzystuje znany schemat dwutorowej narracji. Mamy więc akcję rozgrywającą się w czasie teraźniejszym, przedstawioną oczami kilku postaci oraz z punktu widzenia mordercy. Są tu też opisane wydarzenia sprzed czterech lat, które w miarę rozwoju fabuły nabierają coraz większego sensu i wzbudzają zainteresowanie.

Jak na szwedzką powieść kryminalną przystało, bohaterzy litrami piją kawę. Mierzą się też ze swoimi osobistymi traumami. Gudmundsson stracił dziennikarską iskrę, jego teksty są bez polotu, musi stale zażywać antydepresanty i walczyć z atakami obezwładniającej paniki. Lotta Skeisvoll zaś jest pedantycznym śledczym: swoje spostrzeżenia zapisuje określonym kolorem długopisu i układa przedmioty jak od linijki. Ma też dość wąskie spojrzenie na sprawę i nieśpieszne prowadzi dochodzenie. Na uwagę zasługuje również wścibski i wszędobylski reporter radia 102. Cokolwiek by się nie działo, jakimś cudem on zawsze jest pierwszy na miejscu i zdaje relację na żywo.

Geir Tangen bawi się z czytelnikiem, podrzucając mu wyraźne trop, kto może być nadawcą maili. Muszę przyznać, że tak bardzo byłam pewna tożsamości sprawcy, że czytanie nie sprawiało mi takiej przyjemności, jak na początku książki. Jak się jednak później okazało, był to celowy zabieg autora, który chciał się trochę pobawić konwencją kryminału. I ja, stała czytelniczka kryminałów, dałam się wpuścić w maliny. Dlaczego? Bo skoro wszystko na kogoś wskazuje, to pewnie to nie będzie ta osoba, więc ja właśnie postawię na nią… nikt inny przecież nie wchodzi w rachubę – tak sobie myślałam. No i się przeliczyłam, a morderca w efekcie miał kilka nazwisk. Jedno z nich bardzo mnie rozbawiło.

„Maestro” jako debiut nie jest bez wad. Styl autora jest poprawny i tylko tyle: nie ma tu miejsca na zauroczenie, zagłębienie się bez pamięci w fabule, przewracanie kartki za kartką i podziwianie kunsztu. Za to na pochwałę zasługują wyraziste postacie. Sam pomysł, złożony i, co muszę przyznać, niespotykany, pewnie mógłby być atutem… ale mnie nie przekonał. Może jestem fanką tradycyjnej formy kryminałów i zwyczajnie nie byłam w nastroju na eksperymenty z formą. Innym jednak taka kompozycja może przypaść do gustu. I chyba tak się stało, bo prawa do powieści kupiło już piętnaście państw.

Udostępnij

Sprawdź, gdzie kupić "Maestro" Geir Tangen